Region

Noworodkowe Zagłębie

Mały Konrad chyba nie jest świadom tego, że urodził się tam, gdzie ponoć najlepiej. Choć może w jakiś sposób właśnie to pojął. – Nie ukrywam, że sprawdzałam te opinie. Jest to najlepszy szpital w pobliżu. I pewnie dlatego dziecko goni tu dziecko, mama mamę, a do oddziału ustawiają się kolejki – uważa Magdalena Lorenc.

Podczas gdy w będzińskiej porodówce miesięcznie rodzi sie 40 dzieci, a w Dąbrowie i sosnowieckim szpitalu nr 3 60, to tutaj liczbę porodów szacuje się na 120. Wygląda jednak na to, że rzecz nie leży w wyjątkowej płodności mieszkańców centrum Sosnowca, a w migracji. Bo do sosnowieckiej “dwójki” przyjeżdżają kobiety nawet z drugiej strony Brynicy. – Nie jest to zdrada. Raczej nietypowo. Wybrałam po prostu tam, gdzie lepiej, tam, gdzie znam. Byłam już w tym szpitalu wcześniej, jest tu bardzo miła obsługa – mówi Joanna Dębowiec z Katowic.

I to właśnie ona ściąga tu pacjentki i spełnia wszelkie zachcianki tych, którzy w całym zamieszaniu są przecież najważniejsi. – Staramy się być życzliwe, pomocne, staramy się traktować pacjentki z szacunkiem – wyjaśnia Anna Bielecka, położna.

A ten przejawia się nie tylko miłym słowem, ale także, a może przede wszystkim, fachowością opieki. – Biblijne powiedzenie, że “w bólu rodzić będziesz” powinno powoli odejść do lamusa – stwierdza Maciej Ornowski, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

I odchodzi zawsze, kiedy zaistnieje taka potrzeba. A sosnowiecki szpital słynie nie tylko z rekordowej liczby urodzin, ale także z rekordowo dorodnych maluchów, które przychodzą tu na świat nawet trzy razy do roku. Co zrobić, by nasze dziecko ważyło po urodzeniu 5,2 kilograma powinna wiedzieć Kinga Cieszewska. – Dużo osób mnie o to pyta. A nie mogę zdradzić tej tajemnicy, bo jej nie znam. To po prostu jest zrządzenie losu – mówi Cieszewska, mama Elizy.

Ale już całkowicie nieprzypadkowo w sosnowieckiej dwójce rodzą się całe pokolenia. Ostatnio siódmy wnuczek pani Kazimiery Cieślik, która dokładnie 36 lat temu rodziła tu swojego syna. – Chcąc rodzinie, czy mężowi pokazać dziecko trzeba było albo przez szybę, albo oknem z góry, a oni zerkali na dole. Czasy na szczęście trochę się zmieniły, ale ruch nadal jest tu ogromny – stwierdza Kazimiera Cieślik.

Dzieci przeważnie nie narzekają, a bociany mają w tym kierunku ustalone bardzo częste kursy.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button