– Nie możemy kontynuować systemu, w którym marnuje się miliardy dolarów podatników na programy, które utraciły swoją użyteczność albo istnieją tylko dzięki wpływom jakiegoś polityka, lobbysty czy grupy interesów – powiedział Obama we wtorek na konferencji prasowej w Chicago.
Jako przykład takich programów podał dotacje dla zamożnych farmerów. – Będę linijka po linijce likwidował te programy, których nie potrzebujemy – zapowiedział.
Komentatorzy zwracają jednak uwagę, że wydatki, na których będzie można oszczędzić w okresie kryzysu, są wielokrotnie niższe od kwot, które już proponuje się wydać na pobudzenie gospodarki do wzrostu i ratowanie sektora finansowego. Te ostatnie sięgają już bilionów dolarów.
Zapytany, jak ocenia swój mandat uzyskany w wyborach, Obama odpowiedział, że ich wynik rozumie jako wyraz “pragnienia zmian” w kraju i “skierowania go w nowym kierunku”.
Podkreślił jednak, że nie uważa, by jego administracja i demokratyczny Kongres mogły posunąć się za daleko.
– Zdobyłem 53 procent głosów, co oznacza, że 47 procent głosowało na Johna McCaina. Mam więc poczucie pokory. Jedna partia nie ma monopolu na mądrość. Demokraci i Republikanie będą musieli pracować razem – powiedział.
– Amerykanie chcą rządu skutecznego i kierującego się zdrowym rozsądkiem, a nie ideologią – dodał.
Obama przedstawił na konferencji przyszłego dyrektora Biura ds. Budżetu i Zarządzania w Białym Domu. Został nim młody, zaledwie 39-letni ekonomista Peter Orszag. Jego zastępcą będzie Robert Nabors.
Podobnie jak inni najbliżsi współpracownicy prezydenta- elekta, są oni pragmatykami i wolnorynkowcami i politycznie reprezentują centrum Partii Demokratycznej.
Poprzedniego dnia Obama mianował ministrem skarbu Timothy Geithnera, dotychczasowego szefa nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej, a przewodniczącym Krajowej Rady Ekonomicznej Larry’ego Summersa, byłego ministra skarbu w administracji prezydenta Clintona.
Wszyscy doradcy ekonomiczni Obamy są zgodnie chwaleni za kompetencję i umiarkowanie, także przez republikańską opozycję.