Obowiązkowy alkomat w każdym samochodzie. Prezydent Mysłowic już zapowiedział zmiany
Dopuszczalne stężenie alkoholu w wydychanym powietrzu dla wyjeżdżających z katowickiego PKM-u kierowców – zero. – Jesteśmy na terenie zakładu i to samo przez się rozumie, że to jest zwolnienie dyscyplinarne. Nie ma o czym dyskutować. Jeżeli wyjdzie jakakolwiek zawartość, to żaden urlop na żądanie – podkreśla Marek Tawecki, PKM Katowice.
Jeśli rządowe plany wejdą w życie, urlopu od dmuchania przed każdą jazdą nie będą mieli również zwykli, niezawodowi kierowcy. – Wiąże się przede wszystkim z taką intencją, aby ograniczyć tak zwanych przypadkowych nietrzeźwych. Ludzie w Polsce bardzo często siadają za kółkiem tłumacząc sobie, że są trzeźwi, bo pili wczorajszego dnia – mówi Donald Tusk, premier RP.
Ich rozterki przed wyruszeniem w trasę rozwiać ma możliwość zbadania się podręcznym alkomatem. Ceny od 50 nawet do 500 złotych. Na krytykę rządowego pomysłu długo czekać nie było trzeba. – Co z tego, że będę woził alkomat ze sobą? Co to daje? Przecież jak będę chciał siebie sam sprawdzić, to wiadomo, że w każdej chwili mogę. – Trzeba byłoby alkomaty mieć wszędzie – nie tylko w samochodach. W pracy to samo. Wydaje mi się, że to się nie przyda – mówi Paweł Kapuściński, kierowca.
Recepta premiera na niebezpieczną jazdę po pijaku nie jest wcale nowa. Obowiązek wyposażenia swojego pojazdu w alkomat od zeszłego roku mają już francuscy kierowcy. Dmuchać muszą wszyscy: właściciele osobówek, ciężarówek i motocykli. Niektórzy jednak idą jeszcze dalej i proponują system, który od pozytywnego przejścia testu, uzależnia to, czy auto w ogóle odpalić będzie można. – Należymy do tej grupy społeczeństwa, gdzie najpierw szukamy stu powodów, żeby takiego urządzenia nie instalować. Natomiast te urządzenie w pierwszej kolejności powinno być kierowane z myślą o zabezpieczeniu – podkreśla Waldemar Rudawski, Firma Noidss Sp. z o.o.
Do podobnych wniosków doszli też w Mysłowicach. Prezydent zapowiedział już, że wszystkie podległe mu służby będą miały obowiązek sprawdzania swoich kierowców, przed wyruszeniem w drogę i po powrocie. – Działania, które może są działaniami na wyrost, ale przynajmniej będą dawały przede wszystkim tym ludziom do myślenia i zaszczepią coś, co będzie powodowało, żeby nie wyjeżdżali pod wpływem – mówi Edward Lasok, prezydent Mysłowic. Statystyki nie kłamią. Zaledwie osiem dni Nowego Roku wystarczyło, by śląska policja zatrzymała przeszło 200 pijanych kierowców.