Od 3 lat rodzina bezskutecznie próbuje go znaleźć

To właśnie w kopalni Bielszowice, w miejscu pracy męża, trzy lata temu żona Grzegorza Klimka zaczynała poszukiwania. Nic nie dały tygodnie przeczesywania Rudy Śląskiej i pobliskich miast. Ją i całą rodzinę spotkało za to wiele przykrości. Dlatego nie chcą pokazywać twarzy. – Gdziekolwiek ktoś coś powiedział, że np. kobieta szuka męża, a on baluje na działkach, jeździliśmy tam go szukać i sprawdzać te miejsca na własną rękę – wspomina.
Sprawdzała też policja, między innymi w zbiornikach wodnych. Bezskutecznie. Dla rodziny najgorsze były chwile, gdy trzeba było zidentyfikować znajdowane przez policję zwłoki. – Zarówno ode mnie, jak i od brata oraz bratanka był pobierany materiał na badania DNA. Kiedy była jakaś osoba znaleziona, trzeba było to potwierdzić. To było na prawdę trudne. Najgorsze jednak było to czekanie – wyznaje siostra Grzegorza Klimka.
Od trzech lat nic nie dały ani zeznania rodziny i znajomych, ani działania operacyjne – tłumaczy rzecznik rudzkiej komendy, kom. Krzysztof Piechaczek. – Przyjęte zostały różne hipotezy związane z zaginięciem tej osoby. Hipotezy były związane z tym, że pan Grzegorz Klimek gdzieś może przebywać, zarówno na terenie Polski, jak i za granicą.
Nie zgadza się z nimi prywatny detektyw Krzysztof Rutkowski, który próbuje rozwikłać sprawę. Jego zdaniem punktem wyjścia do rozwiązania zagadki może być zamiłowanie zaginionego do automatów do gry. – Jeżeli pan Klimek popadł w jakiekolwiek kłopoty, w jakikolwiek konflikt, to tylko i wyłącznie z lokalnie działającą grupą przestępczą. Mogło zdarzyć się, że pożyczył od kogoś pieniądze, których w danym momencie nie był w stanie oddać – uważa.
Rodzinie trudno w to uwierzyć. Coraz trudniej też wierzyć w to, że Grzegorza Klimka uda się odnaleźć. – Może został pobity, stracił pamięć i teraz nie wie gdzie jest? Przecież zdarzają się takie wypadki. Niejednokrotnie się przecież o tym słyszy. Jednak dopóki się nie wyjaśni… Dlatego nam tak bardzo zależy, żeby się wyjaśniło. Będziemy żyć z tą nadzieję, że może gdzieś faktycznie jest i przede wszystkim żyje – mówi żona zaginionego.
Telefon zaginionego mężczyzny milczy już ponad trzy lata. Nie udało się też odnaleźć żadnej z jego rzeczy osobistych. – Nie wiemy co się stało. Gdybyśmy wiedzieli, że nie żyje, to człowiek, by poszedł i zapalił świeczkę. A tak, to przecież nie wiadomo. To jest bardzo przykre. Trudno się w ogóle z takim czymś pogodzić – żali się siostra zaginionego.
Pomóc może każda informacja. Bo jak tłumaczy rodzina – nawet najgorsze wiadomości będą lepsze od niepewności w jakiej żyją.