RegionWiadomość dnia

Odwołano wiceprzewodniczącego tyskiej rady. To on zainstalował podsłuch?!

To już pierwszy akt finału afery podsłuchowej w Tychach. Poprzedzony tajnym głosowaniem. Głosowaniem, w którym wziął udział nawet podejrzewany o zainstalowanie podsłuchu Jerzy S. – Nie będę z panami na ten temat rozmawiał dlatego, że usłyszycie państwo wszystko z mojego oświadczenia – mówił Jerzy S., Rada Miasta w Tychach.

Wszystko to za dużo powiedziane. Kilka minut później wiceprzewodniczący tyskiej rady –  Jerzy S. tajemniczo i bardzo lakonicznie oświadczył: W toku postępowania sądowego ujawnię cel mojego działania i postaram się oczyścić z zarzucanego mi czynu. W mojej ocenie te zarzuty są niesłuszne.

Te słowa jednak nie miały większego wpływu na decyzję tyskich radnych. Z 25-ciu wrzuconych do urn głosów, tylko jeden był nieważny. Pozostali w głosowaniu byli zgodni. Pan radny Jerzy S. został odwołany z funkcji wiceprzewodniczącego Rady Miasta Tychy.

Za podłączenie aparatury podsłuchowej do sali, w której odbywały się między innymi posiedzenia komisji rewizyjnej radnych, Jerzy S. został też wykluczony z klubu Prawo i Sprawiedliwość. Partyjni koledzy zaprzeczają, że cokolwiek z podsłuchami mieli wspólnego. – Takiego wyjaśnienia nie przyjmuję, że ktoś teraz coś robił w imię jakiejś wyższej konieczności. Myślę, że nie ma miejsca na Jamesa Bonda w tyskim samorządzie – stwierdza Grzegorz Kołodziejczyk, radny PiS z Tychów.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ani agenta Tomka. Tyle, że jego tyski odpowiednik nic wspólnego z pracą w służbach specjalnych nie miał i nie ma. Nie miał też prawa podsłuchiwać, jak wynika z prokuratorskiego śledztwa, rozmów tyskich urzędników i radnych, którzy spotykali się z mieszkańcami na swoich dyżurach. – To już troszkę zaczynało po prostu śmierdzieć jakąś hipokryzją i niedorzecznością, że nie można w urzędzie normalnie pracować, że jak mieszkaniec przychodzi, to inni radni podsłuchują, z jakim problemem on przychodzi do radnego. To się nie mieści w jakichkolwiek ramach – mówi Jakub Chelstowski, tyski radny, mógł być podsłuchiwany.

Dlaczego i w czyim imieniu Jerzy S. mógł działać – nadal nie wiedzą prokuratorzy. Wiadomo, że przyznał się do winy. Akt oskarżenia w jego sprawie jutro ma trafić do sądu. – Zaprzecza swojej winie i odmówił na tym etapie postępowania podania motywów swojego działania – informuje Monika Stalmach-Ćwikowska, Prokuratura Rejonowa w Tychach.

Nie wiadomo też, czy zdobytą w ten sposób wiedzą z kimś się dzielił. Na te pytania, nie chcą też odpowiadać radni Inicjatywy Tyskiej, która w mieście tworzy koalicją z PiS. Mówić chciał jedynie prezydent. – Uważam, że postępowanie, którym posłużył się kolega, czyli cel uświęca środki, niestety nie powinno mieć miejsca. Nawet, jeżeli miał jakieś cele, to nie powinien ich realizować przy pomocy takich środków – mówi Andrzej Dziuba, prezydent Tychów. Których stosowanie jest bezprawne i zagrożone karą nawet do dwóch lat więzienia. To, jaki wyrok może spotkać Jerzego S. i czy faktycznie działał nie tylko sam, może znajdzie rozstrzygnięcie dopiero w sądzie.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button