Ognie niekoniecznie zimne

Sposób na zdobycie “big banga”, “achtunga”, czy innej petardy młodzi miłośnicy ostrych wrażeń znajda zawsze. Choć każdy z zapytanych dorosłych twierdzi, że jego dzieci sam na sam z fajerwerkami nie zostają.
Są i tacy, którzy dopuszczają taką możliwość, ale stawiają warunki. – Jak dziecko się zdeklaruje, że pójdzie na studia chemiczne i przyjdzie do mnie z magistrem chemii nieorganicznej, to niech się potem bawi – stwierdza Piotr Dzik.
Ale nawet magister chemii nie może zlekceważyć krótkiej instrukcji obsługi. Bo te pozornie nieszkodliwe petardy, nieprawidłowo użyte mogą wysłać do szpitala. – Nie jeden chory po niewłaściwym użyciu petardy miał bardzo poważne, ciężkie obrażenia ręki, oparzenia dróg oddechowych, twarzowej części czaszki i wymagał specjalistycznego leczenia w Siemianowicach Śląskich – mówi Czarosław Kijonka, szpitalny oddział ratunkowy.
I choć według wielu fajerwerki z targowiska to okazja i żadne zagrożenie… – Zawsze kupujemy i nigdy się nic nie działo, i nic się nie będzie dziać… – uważa Alina Duda.
To warto pamiętać, że stolik turystyczny, to nie sklep pirotechniczny, a znajdujące się na nim gadżety, mimo wystrzałowej ceny, mogą wystrzelić w najmniej oczekiwanym momencie. – Buble są i były, szczególnie ta tak zwana “chińszczyzna”, chociaż Chińczycy tutaj są pionierami, ale mam na myśli petardy z wątpliwego źródła pochodzenia. Zdarzają się przypadki, że petarda nie odpala, albo ma skrócony czas reakcji, bądź wydłużony – przyznaje Robert Podhalicz, Straż Miejska w Katowicach.
Tak samo jak wydłużony jest czas leczenia, nawet niegroźnych ran spowodowanych noworocznymi wystrzałami. – Okres leczenia takich chorych jest bardzo długi. Głębokie rany oparzeniowe, obrażenia innych tkanek miękkich powodują, że okres leczenia jest wielomiesięczny – wyjaśnia Kijonka.
Wielomiesięczna pokuta, to zbyt surowa kara, za jedną noc szaleństwa, a żeby jej uniknąć wystarczy pamiętać, że sztuczne ognie powodują prawdziwe poparzenia, a petarda to daleka, ale zawsze kuzynka dynamitu.