RegionWiadomość dnia

Okęcie zamknięte, a Pyrzowice radzą sobie wyśmienicie

Gigantyczny tłok na pyrzowickim lotnisku. Prosto z Moskwy, zamiast do Warszawy, na Śląsk z dwustoma pasażerami na pokładzie. – Mieliśmy wczoraj wieczorem wylecieć. W kwestiach godzinnych – jest dzień opóźnienia. Mieliśmy wylądować o godzinie 9 w Warszawie, ale wczoraj. A będziemy prawdopodobnie o 5-6 dzisiaj popołudniu – mówi pasażer, Marcin Nowak. Jeden z największych samolotów pasażerskich latających w Europie – Ił-96 – musiał lądować na podkatowickim lotnisku z powodu przedłużającego się zamknięcia na Okęciu. Tam po awaryjnym lądowaniu samolotu Polskich Linii Lotniczych, nadal zablokowane są dwa pasy startowe. – Wczoraj przyjęliśmy dodatkowo osiem samolotów z Warszawy. Jest to ponad planowo dosyć spora ilość jak dla takiego portu jak nasz. Wszystkie lotniska duże regionalne: Gdańsk, Kraków przyjęły kilka lub kilkanaście samolotów więcej – mówi Artur Tomasik, prezes Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego S.A. Sytuacja w Pyrzowicach skomplikowała się, gdy m.in. w Krakowie ruch sparaliżowała mgła. Przez to, do południa, lądował tu samolot za samolotem. W sumie przez śląskie terminale przeszło dodatkowe 1,5 tysiąca pasażerów.

Awaryjne lądowanie w Stolicy zostało zakwalifikowane jako wypadek. Wstępnie ustalono, że podwozie nie wysunęło się z powodu usterki układu hydraulicznego. – Myśmy byli przekonani, że wylądowaliśmy na podwoziu. Rozległy się oklaski. Ludzie mówią – jednak było podwozie, a potem się okazało, że podwozia jednak nie było – wspomina pasażerka feralnego lotu 116. Ale jak mówią fachowcy, to co wydarzyło się w Warszawie, to najlepszy z możliwych scenariuszy. Bo choć wyglądało to groźnie, to jeszcze gorzej mogło być, gdyby sprzęt zadziałał tylko częściowo. – Łatwiej i bezpieczniej jest wylądować na brzuchu, niż na jednym kółku ,gdyż w ten czas samolot straciłby równowagę i gdyby zahaczył o ziemię skrzydłem, to dostałby tzw. cyrkla – przekonuje Cezary Orzech, ekspert lotniczy, GTL S.A. A wtedy uszkodzeniu mogły by ulec skrzydła i znajdujące się w nich zbiorniki z paliwem.

Żeby zminimalizować ryzyko wybuchu, pas startowy pokryto specjalnym, gaśniczym środkiem. Najważniejsze, że odcina dostęp do powietrza, co ułatwia zdławienie ognia. Tego typu sprzęt to obowiązkowe wyposażenie nowoczesnych portów lotniczych. Choć w Warszawie na przygotowanie się do przyjęcia Boeinga mieli godzinę, to m.in. pyrzowiccy strażacy szkoleni są do zrobienia tego samego w kilka minut. – Od momentu ogłoszenia przez wieżę takiej sytuacji do podjazdu to my musimy się zamknąć w czasie krótszym niż 3 minuty. Czyli wyjazd pół minuty, dojazd do progów w 2 do 3 minut – zapewnia Zbigniew Wacławczyk, komendant Lotniskowej Straży Pożarnej w Katowicach-Pyrzowicach.

Choć dla wielu pasażerów podróż wydłużyła się nawet o kilkadziesiąt godzin, to poza zmęczeniem nie narzekają.

Ciąg dalszy artykułu poniżej
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button