Opinie po wyborze Baracka Obamy na prezydenta USA
Wybijając rytm na bębnach, ludzie skandowali “Bush is gone!” (“Koniec Busha”). W Filadelfii w miejskim ratuszu zaraz po ogłoszeniu wygranej Obamy zebrały się tysiące jego czarnoskórych zwolenników. Kierowcy zatrzymywali samochody na środku ulicy i otwierali drzwi tak, aby wszyscy mogli usłyszeć powyborcze przemówienie Obamy transmitowane w radiu. “Nasi rodzice odeszli z tej planety w przekonaniu, że nigdy, przenigdy nie dożyjemy dnia, w którym Afroamerykanin zostanie wybrany na najwyższy urząd w państwie” – mówił poruszony Bernard Smalley. Jego żona łkała. Tłumy wiwatowały w Nowym Jorku na Times Square przed telebimami, relacjonującymi wyborczą noc. Słychać było okrzyki radości i śpiewy, ludzie tańczyli na ulicy. “To nadzwyczajny moment, historyczny dla Ameryki. W czasie ostatnich ośmiu lat doświadczyłem naprawdę mrocznych chwil” – powiedział producent filmowy Andrew Bernard, świętujący razem z 10- letnim synem Lincolnem. W barze Body w Harlemie ogłoszenie wyników wyborów wyzwoliło falę radości. “Ameryka dała Obamie najlepszą robotę w kraju!” – oceniła rozemocjonowana 30-latka. W Hollywood w Kalifornii feta na ulicach przypominała powitanie Nowego Roku: ludzie obejmowali się i tańczyli przy wtórze samochodowych klaksonów. Wielu mówiło, że wtorkowy wieczór oznacza “pierwszy dzień nowego rozdziału” historii Ameryki. W murzyńskich kościołach w Atlancie – mieście Martina Luthera Kinga – pastorzy wygłaszali dziękczynne kazania. Działacz na rzecz praw obywatelskich John Lewis powiedział, że z trudem jest w stanie uwierzyć, że w 40 lat po tym, jak został pobity i zakrwawiony porzucony na moście w Alabamie, gdzie walczył o prawa dla czarnoskórych mieszkańców, mógł oddać głos na Obamę. Podobne manifestacje radości powtarzały się w wielu miastach całych Stanów Zjednoczonych, od Waszyngtonu po Los Angeles.
Czy Barack Obama wybrany na prezydenta USA zdoła spełnić związane z jego osobą ogromne oczekiwania – pyta w środę francuska prasa. Wszystkie dzienniki podkreślają “historyczny charakter” wyborczego zwycięstwa czarnoskórego kandydata. “Mamy marzenie”, “Nadzieja”, “Historyczny wybór” – tak tytułują francuskie dzienniki swoje pierwsze komentarze po ogłoszeniu triumfu Obamy. Ogólnokrajowe poranne gazety jak “Liberation” czy “Le Figaro” publikują przed południem specjalne edycje lub dodatki poświęcone sylwetce nowego prezydenta USA. Lewicowy dziennik “Liberation” obwieszcza na okładce: “We have a dream” (Mamy marzenie), nawiązując do słynnych słów czarnoskórego pastora i obrońcy praw człowieka w latach 60. Martina Luthera Kinga. “Ogromne oczekiwania są związane z tym 47-letnim człowiekiem, który znajdzie się na czele narodu podminowanego przez kryzys ekonomiczny i rozdartego przez dwie wojny: w Iraku i w Afganistanie. Teraz przyjdzie chyba najcięższa próba dla Baracka Obamy: jak nie zawieść (tych nadziei)” – pisze “Liberation”. Podkreśla, że nowy prezydent stanie przed niezwykle trudnymi wyzwaniami w niemal wszystkich dziedzinach: od głębokiej recesji gospodarczej i “konającym” systemem amerykańskiej opieki zdrowotnej aż po “niekończące się wojny” w Iraku i w Afganistanie. “Epokowe” – tak krótko komentuje zwycięstwo Obamy tytuł “Le Figaro”, który zamknął w środę o 6 rano, w godzinę po ogłoszeniu wyników, specjalną aktualną edycję gazety. “Od tej pory Barack Obama jest nie tylko wybrańcem amerykańskiego narodu, ale także kimś w rodzaju zastępczego światowego prezydenta wyłonionego jednogłośnie jeszcze przez wrzuceniem kart do urny” – pisze “Le Figaro”. Zdaniem tej gazety, nowy prezydent stanie przed potrójnym wyzwaniem o niespotykanej dotąd trudności: ekonomicznym, terrorystycznym i ekologicznym. “Obama jest posłańcem ogromnej nadziei, gdyż obciążonym zadaniem oświecenia tego XXI wieku, który zaczął się tak fatalnie wraz z 11 września 2001 i krachem światowej ekonomii” – twierdzi “Le Figaro.
Wybór Baracka Obamy na prezydenta Stanów Zjednoczonych to pod wieloma względami przełom – uważa amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego prof. Krzysztof Michałek. Prof. Michałek w środowej rozmowie z PAP powiedział, że zwycięstwo Obamy to przełom w sensie psychologicznym a także z punktu widzenia stosunków społecznych w Ameryce między większością a mniejszościami. Jak zaznaczył, Amerykanie nawet wówczas, gdy deklarowali, że nie są rasistami, zastanawiali się „czy ktoś pochodzący z grupy mniejszościowej może sprawować władzę w interesie, w imieniu i nad większością”. „Wybór Obamy oznacza nie tylko to, że po prostu wygrał Murzyn amerykański czy Afroamerykanin – a ta grupa stanowi 11,12 procent całej populacji – ale że wygrał człowiek grupy mniejszościowej, na którego zagłosowała część białej większości” – powiedział prof. Michałek. Profesor podkreślił, że w tych wyborach Demokraci zwiększyli swoją przewagę nad Republikanami w Izbie Reprezentantów, uzyskali „czytelną większość” w Senacie. Jego zdaniem ten „zwiększony stan posiadania” Partii Demokratycznej może prowadzić do działań mających na celu rewanż polityczny w stosunku do Republikanów, wynikający m.in. z poczucia krzywdy za tzw. ukradzione zwycięstwo roku 2000. Jednak – jak podkreślił prof. Michałek – jeśli Obama chce przeprowadzić największe zapowiadane w kampanii reformy, m.in. dotyczące opieki medycznej i systemu emerytalnego, nie może ograniczyć się jedynie do głosów swojej partii. „Będzie musiał budować koalicję z Republikanami i niekiedy być może nawet będzie musiał albo i chciał powołać ministrów do swojego rządu pochodzących z partii republikańskiej, co zresztą nawet i zapowiadał na niektórych etapach kampanii”- zaznaczył amerykanista. „Obama z tym silnym mandatem społecznym, jaki uzyskał, mandatem politycznym, może być dobrym, skutecznym liderem Partii Demokratycznej, chłodzącym te gorące głowy demokratów chcących rewanżu i odwetu na republikanach” – dodał. Zdaniem prof. Michałka, Obama ma też wielki kredyt zaufania ze strony opinii światowej i przywódców państw „nie tylko dlatego, że jest następcą Busha, ale również dlatego, że prezentował nieco inną wizję przyszłości świata a przede wszystkim miejsca Stanów zjednoczonych w świecie”. Tego kredytu – jak zaznacza profesor – nie starczy na całą kadencję, ale to jest „na pewno kredyt na pierwszy rok rządów”. „W dłuższej perspektywie, jest to zmiana także korzystna dla nas. Powoli, wraz z przywracaniem podmiotowych stosunków z resztą świata przez Stany Zjednoczone będą – mam nadzieję – przywracane podmiotowe stosunki z Polską i innymi krajami tej części Europy” – powiedział prof. Michałek. Jak dodał, dla Polski wybór Obamy oznacza konieczność zbudowania i rozbudowania kontaktów z politykami i establishmentem Partii Demokratycznej, co w ostatnich latach było zaniedbane, koncentrowano się bowiem na współpracy z Republikanami.
Zwycięstwo Baracka Obamy w wyborach prezydenckich w USA to dobra perspektywa dla amerykańskiej i europejskiej gospodarki – powiedział PAP były ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Waszyngtonie, dr Marcin Piątkowski z Akademii Leona Koźmińskiego. Piątkowski powiedział, że zespół doradców gospodarczych Obamy jest zdecydowanie lepszy, niż zespół, jaki miał McCain. “Doradzają Obamie m.in. Paul Volcker, były prezes Fed oraz były sekretarz skarbu USA Larry Summers. To bardzo dobry zespół, który ma pomysły i wie, co z gospodarką w bardzo złej sytuacji zrobić” – zauważył. Jego zdaniem, ważne jest też to, że Obama będzie miał silną większość parlamentarną, której w przypadku zwycięstwa McCain by nie miał. “Teraz Obama będzie miał wolną rękę, aby przeprowadzać często nawet oryginalne reformy, na wzór +nowego ładu+ Franklina Delano Roosevelta, które gospodarkę amerykańską będą mogły wyciągnąć z czegoś, co zapowiada się na okres +wielkiej recesji+” – zaznaczył. Dodał, że Obama jest amerykańskim liberałem, czyli socjaldemokratą, który zrobi wszystko, żeby na kryzysie finansowym najmniej stracili najbiedniejsi Amerykanie i żeby w przyszłości odwrócić politykę gospodarczą ośmiu lat rządów Busha.
Hiszpański rząd z zadowoleniem przyjął w środę zwycięstwo demokratycznego kandydata Baracka Obamy jako “wolę zmiany” wyrażoną przez społeczeństwo amerykańskie. Ma nadzieję, że zwycięstwo to wzmocni stosunki na linii Madryt- Waszyngton, chłodne za czasów administracji George’a W.Busha. “Chęć zmian dała Obamie wsparcie większości społeczeństwa północnoamerykańskiego. Istniała powszechna ogólna wola zmian w sposobie prowadzenia polityki gospodarczej, społecznej i dyplomatycznej” – powiedział hiszpański minister spraw zagranicznych Miguel Angel Moratinos w prywatnym radiu Cadena Ser. Socjalistyczny premier Jose Luis Rodrigues Zapatero wywołał w 2004 roku wściekłość Waszyngtonu, wycofując z Iraku hiszpański kontyngent, wysłany przez swojego poprzednika, konserwatystę Jose Marię Aznara. Zapatero wielokrotnie wyrażał po swej reelekcji w marcu 2008 roku życzenie otwarcia “nowego rozdziału” w stosunkach z USA po czterech lat ochłodzenia stosunków, spowodowanego wycofaniem hiszpańskich żołnierzy z Iraku. Za poprawą stosunków z Waszyngtonem opowiedział się też lider opozycji, przewodniczący Partii Ludowej Mariano Rajoy.
Frekwencja w czasie wtorkowych wyborów w Stanach Zjednoczonych okazała się rekordowa – do urn poszło aż 66 procent wyborców – wynika z pierwszych niezależnych ocen, przedstawionych w środę przez amerykański instytut badania opinii RealClearPolitics. Według niepełnych nadal danych, kandydat Demokratów Barack Obama uzyskał 52 procent głosów, podczas gdy jego republikański rywal John McCain – 47 procent. Dotychczas największą frekwencję wyborczą w amerykańskich elekcjach notowano w 1960 r., kiedy to wzięło w nich udział 63,1 procent uprawnionych. Zwyciężył wówczas John Fitzgerald Kennedy. W 2004 r., gdy George W.Bush starał się o reelekcję, frekwencja wyniosła 55,3 procent. Według danych amerykańskich stacji telewizyjnych, opartych na wynikach głosowania w 46 stanach, Obama zdobył 338 (na 538) głosów elektorskich a McCain – 163 głosy.