Opłata za ratunek

– Góry były dla niego czymś, za czym zawsze tęsknił, o czym zawsze marzył, chciał zwiedzić, przejść jak najwięcej. Zawsze mówił, że on jako przewodnik po tym rejonie chciałby wiedzieć więcej niż ludzie, których oprowadza, którym pokazuje piękno tych gór – mówi Urszula Ryś-Sowińska, żona zmarłego taternika.
I prawdopodobnie dlatego zginął, wierząc w swoje siły i samotnie wybierając się na kilkugodzinną wędrówkę, wiodącą poza wyznaczonym szlakiem. Zostawił dwóch synów i żonę, która nadal nie jest w stanie stanąć przed kamerą. Rodzinie pomagają jego współpracownicy. A pomoc jest potrzebna, bo Dariusz Sowiński podjął decyzję o swojej ostatniej wyprawie pod wpływem chwili i… nie zdążył się ubezpieczyć. Decyzję o oficjalnym wsparciu finansowym rodziny zmarłego nadal rozważa zarząd Poczty Polskiej, w której przez ostatnie lata pracował.