Kraj

Oremus: mogłem fikcyjnie zarejestrować Handzlika

Dodał, że swą trzyletnią pracę w SB traktował “nonszalancko”, a w jej dokumentowaniu “wybiegał poza ramy rzeczywistości”.

W środę 46-letni Oremus powiedział Sądowi Okręgowemu w Warszawie na procesie autolustracyjnym prezydenckiego ministra, że nie pamięta jego sprawy. Swe zeznania oparł na dokumentach z IPN, gdzie mu je okazano podczas przesłuchania, a które “przyjął ze zdziwieniem”. Wynika z nich, że w 1987 r. spotkał się z Handzlikiem na rozmowie werbunkowej w biurze paszportowym w Bielsku-Białej, gdzie przedstawił się jako oficer kontrwywiadu wojska. Zapewne nie chciałem go zrazić – wyjaśnił b. esbek.

Handzlik nie był dla mnie żadnym tajnym współpracownikiem; nie wynika to ani z żadnych dokumentów, ani z tego, co zapamiętałem – zeznał świadek. Mogło dojść do fikcyjnej rejestracji Handzlika bez jego wiedzy – dodał. Nie wykluczył, że zarejestrował go jako agenta, wykonując polecenia przełożonych by zwiększyć liczbę pozyskań.

Wnioskując po sprawie Handzlika, było możliwe zarejestrowanie kogoś jako TW bez jego zobowiązania do współpracy – dodał świadek. Przyznał, że Handzlik był typowany do werbunku, a po rozmowie z nim napisał w notatce, że “rokuje on jako przyszłe źródło”. Oremus zeznał, że otrzymał od Handzlika informacje o KUL, ale nie pamiętał czy się one przydały w pracy SB.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Oremus mówił sądowi, iż 1987 r. był “końcem jego pracy w wydziale IV SB”, w której “nie miał stopnia oficerskiego” i zajmował się “mniejszościami wyznaniowymi”. Dodał, że “nonszalancko traktował swoją pracę”. Praca w SB była ceną za ucieczkę z odbycia znacznej części służby wojskowej; wtedy nie wiedziałem, w co się wpakowałem – oświadczył (wcześniej był w ZOMO). Podkreślił, że z SB odszedł sam, bo “nie chciał w niej pracować”. Ostatni rok “spędził na grze w statki z kolegą z pokoju”.

Przyznał, że “teoretycznie” jego praca miała polegać m.in. na werbunku agentów, ale w SB był tylko trzy lata, a większość agentów “została mu przekazana przez wcześniejszych oficerów prowadzących, a informatorzy ci nie mieli oporów by rozmawiać”. Tworzyliśmy z nimi historie wybiegające poza ramy rzeczywistości – dodał. Podkreślił, że był “rozliczany z pozyskiwania tajnych współpracowników”, ale nie pamiętał, by pozyskał kogoś osobiście.

Świadek “nie przypominał sobie”, by ktoś, kto sam nie deklarował współpracy, mógł być zarejestrowany jako agent – jednak z wyłączeniem Handzlika. Osoba, która mi go przekazywała, mówiła, że nie będzie on miał pojęcia, do czego to wszystko zmierza – powiedział. Gdyby ktoś zapytał mnie przed moimi zeznaniami w IPN o współpracę Handzlika, to bym się bardzo zdziwił – dodał Oremus. Podkreślił, że 1987 r. “nie szukał Boga”.

Sąd uprzedził świadka, że za zeznanie nieprawdy grozi mu do ośmiu lat więzienia. Oświadczył on sądowi, że dziś pracuje jako dziennikarz; nie ujawnił gdzie. Media podawały, że w latach 90. był dziennikarzem “Super Expressu”.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button