Orły w Częstochowie – piloci wojskowi szkoleni przez cywilów

Imię Łukasz. Nazwisko Michalski. W niedalekiej przyszłości chce dołączyć do elity polskich sił powietrznych. Na razie o samolotach wie niewiele. Postanowił jednak zostać pilotem. I to nie byle jakim.
– To zupełnie inna formacja, latanie na misje, związane z wojskiem, a nie z pracą cywilną na życzenie kogoś, kto szuka pilota – mówi Łukasz Michalski, który chce zostać pilotem wojskowym.
Takich ludzi jak Łukasz szuka Ministerstwo Obrony Narodowej. By do szkoły trafili najlepsi z najlepszych zorganizowało kurs kandydatów na pilota wojskowego. W Aeroklubie Częstochowskim ochotę na wojskowe latanie ma piętnastu śmiałków, którzy zostali wstępnie zakwalifikowani do dęblińskiej szkoły orląt. Nim jednak orłami zostaną gruntownie przeszkolą ich na ziemi i na niebie cywile.
– W tej grupie jest jeden szybownik, jedna osoba miała kontakt z lotnictwem, natomiast pozostali pierwszy raz stoją przed możliwością latania, pierwszy raz się z tym środowiskiem spotykają – informuje Michał Braszczyński, dyrektor Aeroklubu Częstochowskiego.
Często tak jak Filip dorastali w środowisku zupełnie innym niż wojskowe. – Medycyna to tradycja rodzinna, także jestem taką czarną owcą. Rodzice są zdziwieni, mama się troszkę obawia, a tata szczęśliwy – mówi Filip Stachowicz, który chce zostać pilotem wojskowym.
Zanim usiądą za sterami czeka ich sporo latania na sucho. Przed nimi kilkanaście przedmiotów i godziny obowiązkowych wykładów.
– Oczywiście po odbyciu tego szkolenia taktycznego muszą zdać egzaminy teoretyczne, dopiero jeśli je pozytywnie zdadzą to dopiero będą mogli przystąpić do latania – tłumaczy Dominik Głowacki, Aeroklub Częstochowski.
Latać bedą na samolotach Cessna 152. – To bardzo bezpieczna maszyna, wybacza bardzo dużo błędów i w zasadzie nie pozwala sobie zrobić krzywdy – mówi Jarosław Błaszczykowski, Aeroklub Częstochowski.
By młodzi adepci nie krzywdzili ani cessny ani siebie latać będą intensywnie – bo blisko dwadzieścia godzin przez dwa tygodnie. Zdobyte doświadczenie ma zaowocować później.
– Ci ludzie mają jakieś początki, widzą jak lata lotnictwo cywilne. Z wojskowego samolotu wlatują nam w przestrzeń i mają to we krwi, wiedzą na czym to polega – mówi Jarosław Błaszczykowski, Aeroklub Częstochowski.
Na razie nie wszyscy o lataniu wszystko wiedzą, ale chęć do wzbijania się w niebiosa ma każdy z nich.
– Interesowałem się modelarstwem, sklejałem samoloty, tak to się zaczęło, później wymyśliłem, że fajnie byłoby być pilotem – mówi Paweł Radzikiewicz.
Tym bardziej wojskowym. Ale chcieć nie zawsze znaczy móc – szczególnie w tej branży. Dlatego z cessny do F16 przesiądą się tak naprawdę nieliczni. Bo lotnictwo jest tylko dla orłów.