Osadzeni w sierakowskim więzieniu stworzyli własną gazetę

Niezależnie od tego, za co trafili za kraty – nieprędko zza nich wyjdą. Wyszedł za to pierwszy numer więziennej gazety. Sto egzemplarzy i kilka stron, na których znaleźć może się to wszystko, co dla więźnia ważne i potrzebne. Podobno nawet nie ma cenzury. Co najwyżej dyskretny nadzór wychowawcy. – Poruszamy sprawy związane z przemocą w rodzinie, terapiami, uzależnieniami, itd. Oczywiście są tam też jakieś tematy luźniejsze – wyjaśnia kpt. Arkadiusz Gomoła z Oddziału Zewnętrznego Przywary w Sierakowie Śląskim.
Ale między nimi więźniowie przemycają rzeczy, o których nierzadko łatwiej im pisać niż mówić. Tak jak Arkadiusz Deczkowski, któremu udało się pokonać narkotyki i teraz przestrzega przed nimi innych. – Mam 35 lat i wirusa HIV oraz wirusowe zapalenie wątroby. Ale jak to mówią, Polak mądry po szkodzie – wyznaje. I tu kłania się edukacyjna rola mediów – w tym przypadku nie do końca wolnych.
Więźniowie nie ukrywają, że dziennikarzy – tych na wolności – cenią. – Nawet jak się coś nie uda, to potem trzeba drugi, trzeci raz, i widać, że gość się pnie do góry. To jest fajne. Nie wiem, pewnie większość z was to ma, bo to taka praca jest, że trzeba latać i wszystko wydrapywać – mówi jeden z osadzonych. No i jakby nie było łączy ich jeszcze jeden wspólny mianownik: poranna kawa. A po niej nie tylko więzienna rzeczywistość, bo jak mówią, tu na wydawaniu gazetki świat się nie kończy. Na jednych z warsztatów uczą się między innymi szukać pracy. – Można poznać swoje silne i słabe strony, jakieś swoje ograniczenia. Można na przykład sprawdzić, czy się nadaje, żeby prowadzić własną działalność – stwierdza Tomasz Kaczmarek, więzień. Na przykład medialną.