Region

Oskarża policjantów o brutalne traktowanie i znęcanie się nad koniem

Bryza ma dopiero cztery lata, a już za sobą konflikt z prawem. – Krzyczałem raz za razem: “ludzie kradną mi konia, ludzie policja mnie szarpie” i wtedy jeden policjant włożył mi pięść do ust i mówi, że go ugryzłem – mówi Roman Raszka, właściciel Bryzy.

Skończyło się w izbie wytrzeźwień, a zaczęło od zwykłej przejażdżki. Roman Raszka – kowboj-pasjonat – nie ukrywa, że wypił dwa piwa. Późno w nocy wsiadł na konia. Cel bliżej nie określony. I tu zaczynają się już dwie historie. – Szedłem do domu i na poboczu ten koń po prostu żarł trawę, a ja byłem coraz to bliżej domu – stwierdza Raszka.

Policjanci twierdzą, że dostali zawiadomienie. Komunikat krótki – na polnej drodze stoi koń, skubie trawę, a ktoś na nim śpi. Interweniowali. – Stwarzał zagrożenie nie tylko dla siebie samego, ale również dla osób postronnych, policjantów i dla mienia, które tam wokół było – tłumaczy asp. Rafał Biczysko z Komendy Powiatowej Policji w Tarnowskich Górach.

Policjanci poprosili o pomoc pracowników stadniny w Zbrosławicach. Przyjechał stróż nocny, który nie specjalnie wiedział jak do konia podejść. Bryza się wyrywała. Właściciel stanął więc w jej obronie. Doszło do szamotaniny. Konieczne było wezwanie posiłków. Na miejsce przyjechał kolejny radiowóz. – Drugi policjant mnie powalił na ziemię i klęknął mi kolanem na plecy, po czym założyli mi kajdanki z tyłu – opisuje zajście właściciel konia.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Wyniki obdukcji i oskarżenie przeciwko policji trafiły już do tarnogórskiej prokuratury. – W związku z tym doniesieniem, ponieważ nie jest ono do końca precyzyjne, pan Raszka został wezwany do tutejszej prokuratury na dzień 16 sierpnia celem przesłuchania w charakterze świadka i przyjęcia zawiadomienia o przestępstwie – wyjaśnia Anna Szymocha z Prokuratury Rejonowej w Tarnowskich Górach.

W całej sytuacji najbardziej ucierpiała Bryza. Tak przynajmniej uważa córka Romana Raszki. – Ci interweniujący zabrali zwierze ze sobą, a ja byłam parę razy na posterunku, na komendzie i nikt mnie nie poinformował, co się z tym koniem stało – twierdzi Alicja Raszka.

Zagubionego konia zaprowadzono do zbrosławickiej stadniny dwie ulice dalej. Nazajutrz wrócił już do domu. – I tak wszystko dobrze się skończyło w sprawie tego konia, bo koń jest cały i zdrowy, a wiadomo, że najprawdopodobniej o to tutaj chodzi – uważa Marcin Jońca z Ośrodka Jeździeckiego w Zbrosławicach.

Awantura o Bryzę, dopiero się zaczęła. Ze stajni przeniosła się do prokuratury. Właściciel konia żąda przeprosin i zadośćuczynienia ze strony policji.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button