Ośrodki narciarskie w Beskidach ledwo zipią. Wszyscy czekają na zimę [Zdjęcia]

W Wiśle Malince od przeszło tygodnia, nawet na przekór zdrowemu rozsądkowi trwa walka. – Teraz jesteśmy na takim etapie, że stwierdziliśmy, że nie mamy już chyba co patrzeć na pogodę, musimy po prostu robić swoje – oznajmia Katarzyna Koczwara, Śląsko-Beskidzki Związek Narciarski. By spełnić warunki zimowego Pucharu Świata, na skocznię Adam Małysza organizatorzy zmuszeni byli przywieźć przeszło sto ton śniegu. – Pogoda, jak również zapał i determinacja ludzi, którzy tutaj pracują dniami i nocami, i wczorajsze spotkanie, które zorganizowaliśmy mnie osobiście nastrajają pozytywnie – podkreśla Andrzej Wąsowicz, wiceprezes PZN.
Zwłaszcza, że zainteresowanie konkursem w Wiśle jest na duże. Organizatorzy zdecydowali się na sprzedaż dodatkowych pół tysiąca biletów. Takich pokładów optymizmu próżno jednak doszukiwać się wśród właścicieli wyciągów narciarskich. W Beskidach śnieg jest tylko na Białym Krzyżu. – Niedźwiedzie się nawet pobudziły przede wszystkim. Nie wiadomo, czy w ogóle coś będzie, tak że cieszmy się z tego tutaj przynajmniej ten jeden wyciąg w okolicy działa – mówi Miłosz Stopka, instruktor, szkoła narciarska Live, Biały Krzyż. Bo śniegu, nawet tego sztucznego próżno szukać gdzie indziej. Na większości stoków warunki sprawiają, że takie przygotowania, to czysta ekstrawagancja. Tego naturalnego, brakuje zarówno w Szczyrku, Ustroniu, jak i w Wiśle. Dla Krzysztofa Paliona, miał to być jeden z najlepszych sezonów w życiu. – Teraz jesteśmy trochę załamani tym wszystkim. Kredyty czekają, a tutaj nie ma z czego płacić praktycznie.
Na raty zarobić i to z nawiązką miała nowa czteroosobowa kanapa. Póki co, niestety nie miała na to ani jednej szansy. – Parę milionów to kosztowało. Wzięliśmy kredyt w banku i postawiliśmy czteroosobową kanapę, ponieważ kolejki były duże, nie mieliśmy tej przepustowości, co trzeba. Ludzie się denerwowali w kolejkach, a teraz się wszyscy denerwują z powodu braku śniegu – opowiada Janusz Palion, współwłaściciel wyciągu narciarskiego w Wiśle Klepkach. Prawdziwy głód śniegu czuć również w Ustroniu Poniwcu na stoku Małej Czantorii. Całkowicie zmodernizowana trasa ze snowparkiem i nowoczesny wyciąg krzesełkowy. – Liczymy na to, że nadrobimy to w kolejnych miesiącach, czyli jeżeli śnieg powiedzmy zacznie się od lutego, jeszcze wtedy trwają ferie zimowe. Jeszcze mamy czas, myślę na zarobek i możliwość rozkręcenia nowej inwestycji – uważa Monika Linert, ośrodek narciarski Poniwiec, Mała Czantoria.
Tak ciepła zima, to prawdziwy cios dla wszystkich, którzy w ciągu zaledwie kilku miesięcy zarobić muszą na cały rok. Paradoksalnie, pomimo braku śniegu na brak pracy nie narzekają GOPR-owcy. – Na tej małej ilości tras, taka duża liczba narciarzy. Musiało się to skończyć niestety wypadkami. Na dzień dzisiejszy nie chciałbym dokładnie, ale chyba coś około 83 albo 84 interwencje już mieliśmy narciarskie – informuje Edward Golonka, GOPR
Powiew optymizmu niosą prognozy pogody, zima ma przyjść już wkrótce, a jeśli tym razem zawierzyć góralskim przepowiedniom, choć spóźniona ma zostać nawet do końca kwietnia.