Ostatnie przygotowania do Świąt Wielkanocnych

Choć więcej niż jeden, to jednak wciąż tradycyjnie, o czym świadczy tradycyjna ich zawartość. Bo w wielkanocnych koszyczkach nie brakuje jajek, baranka, kiełbasy czy chrzanu. Ich święcenie pielęgnowane jest przez pokolenia. – Przez cały Wielki Tydzień jedzenie było skromne, natomiast w Wielki Piątek to już tylko woda i śledź, a poza tym już teraz idziemy na taką uroczystą agapę – mówi Ewa van der Coghen.
Jednak biesiadowanie i koszyki, jak przekonują duchowni, nie raz potrafią przyćmić prawdziwy wymiar Wielkanocy. – Trzeba nam pamiętać, żeby symbolu nie pomylić z rzeczywistością. Bo rzeczywistość, jaką tutaj wspominamy, jakiej dotykamy to jest rzeczywistość Chrystusa, który oddał za nas życie – przypomina ks. Stanisław Puchała z Archikatedry Chrystusa Króla w Katowicach.
Niestety, rzeczywistość ziemska często wygrywa z wymiarem duchowym. W Wielką Sobotę o godzina 14.00 w jednym z centrów handlowych w Katowicach wciąż nie brakuje klientów. A w ostatniej chwili kupują nie tylko ci, którzy dopiero wyszli z pracy. Wśród spóźnialskich łowców prezentów są też nieustraszeni łowcy promocji. Ci drudzy walczą nawet do zamknięcia sklepów. – Naprawdę warto! Od paru lat tak właśnie robię, że przyjeżdżam w ostatni dzień na takie końcówki zakupów – mówi Urszula Blotko, mieszkanka Katowic.
Takie końcówki zakupów nie raz są zmorą dla tych, którzy zamiast świętować muszą sprzedawać. Dziś tylko do szesnastej, a to i tak, jak mówią, za długo. – Myślę, że może tak do trzynastej, czternastej powinno być otwarte. To byłoby dobrze, bo potem można się też zająć sobą, a nie tylko wszystko w domu robić – stwierdza Barbara Dusza, sprzedawca.
Na zwolnione tempo w czasie świąt nie wszyscy mogą sobie pozwolić. W Centrum Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach dyżurni zamiast świętować muszą być czujni przez całą dobę. – Zakupy robi się po prostu wcześniej, a z rodziną spotyka się albo bezpośrednio przy świątecznym stole, albo troszeczkę przed. Ale nigdy nie jest tak, że dyżurny całe święta spędza w pracy. Dlatego można ten czas jakoś podzielić – przyznaje Tomasz Jarzumbek z Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. I wszyscy dzielą go zgodnie ze swoimi potrzebami. W ten czy inny sposób dając upust świątecznemu szaleństwu.