Oszust kontra doświadczenie. Emeryci łapią złodziei

Zwykle dzwoni ktoś z bliskich więc i rozmowa jest z gatunku tych miłych i spodziewanych. Tym razem po drugiej stronie słuchawki był Tomek, wnuk Ryszarda Biernackiego. Dziwny głos, ale podobno akurat choruje. W dodatku spowodował wypadek i szybko potrzebna jest gotówka – na lekarza, dla kobiety, ale i na łapówkę, by znajomy policjant sprawę jakoś załagodził. Kwota potrzebna od zaraz – 46 tysięcy złotych. – Gdy on się rozłączył, to żona zadzwoniła do synowej. Synowa od razu zadzwoniła do pracy do tego mojego Tomka. Tomek, mój wnuk, powiedział: mamo pracuję, jestem zdrowy, nic nie wiem o żadnym wypadku – wspomina Ryszard Biernacki, emeryt.
Jasnym stało się, że ktoś próbuje mężczyznę naciągnąć. Ryszard Biernacki, jako emerytowany wojskowy, szybko więc wcielił się w rolę i zaczął od polującego na niego “niby-wnuczka” wyciągać informacje. Sytuacja diametralnie się zmieniła. Historia oszusta im dalej, tym była mniej spójna. W końcu telefonujący wiedział już, że przegrał. – Mówię mu, że w tej armii naszej polskiej to służyłem ponad 30 lat . A on tak mi od razu odpowiada, czyli że się odkrył, mówi: “to ci tak napier… w tym wojsku w tę głowę, że masz tak miękką jak kurczak jajko”.
I choć 73-latek nie dał wyprowadzić się w pole, to i tak można powiedzieć, że stał się ofiarą. Fałszywy wnuczek dzwoniąc wiedział wcześniej, że m.in. ten prawdziwy ma na imię Tomek. – To są osoby, które podobnie jak każdy przestępca, większość złodziei najpierw robi tzw. złodziejski wywiad, próbując się dowiedzieć jak najwięcej o osobie, która ma stać się ofiara tego oszusta – mówi asp. szt. Adam Jakubiak, KMP w Bytomiu.
W pewnym sensie rozpracowany został też Stefan Bonk. Źródłem informacji była stara książka telefoniczna. Z niej fałszywa wnuczka wzięła numer telefonu. I znów lekko zmieniony głos, znów przez chorobę. Potrzeba finansowa jednak większa niż w poprzedniej historii – tym razem 80 tysięcy złotych na samochód. – A wnuczka akurat przyjechała w niedzielę wieczorem pochwalić się nowym samochodem. Kupiła Volkswagena, ponad 10 lat stary – mówi Stefan Bonk, emeryt. Gra trwała jednak nadal i to oszustka kupiła opowieść pana Stefana. Emeryt powiedział, że idzie od razu do banku, a ona ma przyjeżdżać po pieniądze. W międzyczasie w mieszkaniu pojawiła się policja. – Za 10 minut dzwoni. I oni mówią: niech pan odbierze. Nie ja jestem w banku. Bo jak jej powiedział: 20 minut do pół godziny, a ona mi za 10 min dzwoni to jak to? Nie odbieram, bo jestem w banku.
Kobietę razem z pomagającym jej mężczyzną zatrzymano chwilę przed przekazaniem gotówki. Wymarzony finał historii, która nie zawsze ma swój happy end. Z roku na rok tego typu przestępstw przybywa.