RegionSilesia Flesz

Pałac w Szczekocinach czeka na tajemniczego inwestora z Portugalii. Czy architektoniczna perła odzyskała dawny blask?

Pałac w Szczekocinach otwiera się na nowego właściciela, tyle że pod jego oknami nie pojawił się jeszcze żaden. Po II wojnie światowej było tu centrum edukacji. Pożar, który wybuchł w 1980 roku, skutecznie je pogrzebał. Artur Gąsior, choć miał wtedy zaledwie kilka lat, doskonale pamięta ten dzień. – Tumany dymu, które z okiem przedszkola było widać. Jeden wielki ryk syren straży pożarnych, które próbowały ten pożar ugasić – wspomina Artur Gąsior, sekretarz gminy Szczekociny. Po pożarze prowizorycznie zabezpieczono budynek główny, a szkołę przeniesiono do oficyny. – Najlepiej jakby to ktoś kupił i zrobił hotel – mówi Jarosław Pośpiech, mieszkaniec Szczekocin.

 

Pomysłów na ten pałac było już wiele. Od muzeum, przez świetlice, aż po kasyno. Do trzech przetargów nikt się nie stanął. Najpierw rzeczoznawca wycenił obiekt na ponad 6 milionów złotych, w trzecim przetargu cenę obniżono już o 2 miliony. Gmina by odbudować pałac pieniedzy nie ma. Starała się pozyskać środki z Unii Europejskiej. Ale by skorzystać z dotacji trzeba mnieć wkład własny, a to oznacza dla budżetu Szczekocin wysoki kredyt. – 50 milionów złotych jest to dla nas niesamowity koszt. Na pewno byśmy z żadnego banku nie uzyskali takiego kredytu, bo nasz budżet opiewa na 28 milionów, także to raczej jest nierealne – wyjaśnia Krzysztof Dobrzyniewicz, burmistrz Szczekocin. Jedyna nadzieja w prywatnym inwestorze. Jeszcze we wrześniu pałac ma zobaczyć biznesmen z Portugalii. Jednak by ta architektoniczna perła odzyskała dawny blask potencjalny nabywca musi mieć nie tylko pieniądze i pasje, ale też anielską cierpliwość. – Od momentu przetargu musi się liczyć z tym, że znajduje się pod opieką konserwatora, więc właściwie każda jego praca musi uzyskać zgodę – tłumaczy Karolina Adamus, Urząd Gminy w Szczekocinach.

 

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Doświadczenie w tej współpracy ma senator Jarosław Lasecki. – 13 lat temu nie było tutaj nic. Nie było ani zamku, ani ludzi, którzy tutaj pracują. Dzisiaj pracuje tu prawie 80 osób. Ale zanim królewski zamek Bobolice znów zaczął cieszyć turystów, po drodze trzeba było stoczyć kilka bitew z kolejnymi konserwatorami. – Ludziom, którzy maja pieniądze, którzy maja pasje i którym leży na sercu dobro polskich zabytków powinniśmy wykładać drogę czerwonymi dywanami. Powinniśmy ich wspierać tak jak się to robi w Niemczech, Francji czy też Portugalii. Natomiast my nauczyliśmy się rzucać takim ludziom kłody pod nogi.

 

W Szczekocinach czerwony dywan przed przyjazdem tajemniczego inwestora z Portugalii nie został jeszcze rozłożony, ale pewne kroki zostały już poczynione, by się nie potknął.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button