Pamięć o Katyniu

Długo szukała odpowiedzi na pytanie, dlaczego jej ojciec nie wrócił do domu. O tym, jak zginął Maria Korczak dowiedziała się dopiero 7 lat po tym, jak odkryto zbiorowe mogiły polskich oficerów. – Bo ta wiadomość przyszła nie do nas. Ja myśląc o tej śmierci ojca, tak się zdenerwowałam, a jeszcze dzieckiem byłam, że żółtaczki dostałam – wspomina.
Pamięć o tym, co wydarzyło się w Katyniu, Miednoje i Charkowie, przez lata wypierana była przez Rosjan. Na przyznanie się Moskwy do tej zbrodni Polacy czekali pół wieku. Na oddanie hołdu zamordowanym tam Polakom przez władze Rosji kolejne dwadzieścia lat.
– Jestem bardzo szczęśliwa, że doczekałam tego momentu, że zdecydowali się na to spotkanie nad grobami naszych bliskich, ale myślałam, że Putin przeprosi – wyznaje Zofia Olko, której ojciec został zamordowany w Charkowie.
Słowo “przepraszam” nie padło, ale dzisiejsze uroczystości upamiętniające zbrodnię na 21 tysiącach Polaków, to dla ich bliskich, długo oczekiwany i znaczący gest.
Historia zbrodni katyńskiej wciąż jednak jest pełna białych plan. Tajemnicą nadal pozostaje los blisko czterech tysięcy Polaków zamordowanych na Białorusi przez NKWD. Ich rodziny nie przestają szukać odpowiedzi na te najtrudniejsze pytania. – Jeżeli chodzi o listę białoruską, to nie mamy żadnych informacji. Dla nas jest to smutne, bo nie możemy tym ludziom udzielić żadnych informacji, a wiemy, że są takie miejsca, które nie zostały jeszcze odkryte – przyznaje Barbara Szwedka ze Stowarzyszenia Rodzina Policyjna 1939 r.
Światło dzienne miała dziś ujrzeć tzw. “lista białoruska”. Jednak nadzieje Polaków okazały się płonne. Ta kręta droga Rosjan do ujawnienia szczegółów zbrodni katyńskiej nie dziwi historyków. – Cały czas się tam mówi o zdarzeniu, o wydarzeniu, tak jakby nie stało się nic szczególnego, a tam powiedzmy sobie szczerze dokonano ludobójstwa – podkreśla Rafał Michalski, historyk IPN. Ludobójstwa, o którym prawdę przez dziesięciolecia zamazywano.
O tym, jak ważne jest poznanie prawdy, wie Bogusława Bojarek, córka policjanta zamordowanego w Miednoje. Po poznaniu okoliczności śmierci ojca, przez lata musiała ukrywać tę bolesną prawdę. – Nikt mi nie wierzył, to jest niemożliwe, a Sowieci zamordowali mojego ojca i całą naszą policję śląską i nie tylko – mówi. Bo o tej zbrodni nadal nie jest tak głośno, jak życzyliby sobie bliscy zamordowanych. – Uroczystości obecne powinny naprawdę doprowadzić do tego, żeby jakaś większa świadomość była, bo to jest naprawdę wielka sprawa dla nas – stwierdza Olko. Sprawa wielkiej wagi i wciąż zbyt wielu niedopowiedzeń.