RegionWiadomość dnia

Paraliż na Śląsku

Każda minuta jest na wagę złota. Spóźnić się raczej nie wypada, a na pewno już nie o 4 godziny. A tyle ma potrwać komunikacyjny paraliż na Śląsku. Wszystko przez strajk generalny. – Dojeżdżam dość daleko, bo prawie 90 kilometrów, także będzie to utrudnienie. – Jest to taki mały czas tej niedogodności, że można wytrzymać w imię powiedzmy tej walki słusznej, którą prowadzą związkowcy. – Jeżeli poprzez strajk są w stanie coś wywalczyć, to powinien być. Jeżeli nie można się dogadać normalnie, tak jak być powinno.

Rozmowy ostatniej szansy zakończyły się fiaskiem. Związkowcy nie dogadali się wczoraj w Katowicach z wicepremierem i ministrem pracy. Na 26-go marca zapowiedzieli akcję protestacyjną. – Te rozwiązania, które w tej chwili forsuje rząd są albo nieskuteczne, jeżeli chodzi o walkę z kryzysem albo pogarszają sytuację pracowników. To, co w tej chwili robi rząd w żaden sposób nie pomoże tym, którzy pracy nie mają, natomiast znacząco pogorszy sytuację pracowników, którzy jeszcze pracę mają. My się z tym nie godzimy – mówi Bogusław Ziętek, ZZ “Sierpień 80”.

Żądania związkowców są stałe: domagają się m.in. ograniczenia stosowania umów śmieciowych, nie godzą się na rozliczenie czasu pracy w trybie 12-miesięcznym. W dobie kryzysu chcą też osłon i ulg podatkowych dla pracodawców oraz reformy oświaty i służby zdrowia. – Nam jest potrzebna oszczędność i inwestycje z jednej strony, a z drugiej większa elastyczność zatrudnienia, kosztów, płac, a związkowcy akurat przeciw temu protestują. Ja ich rozumiem, ale jest to negatywna wiadomość dla gospodarki – stwierdza Krzysztof Koj, ekonomista, WSB w Chorzowie. A ta ucierpi i to znacznie w trakcie przedświątecznego strajku. – On oznacza kilkadziesiąt milionów strat dla firm, które wezmą udział w tym strajku oraz tych, które nie wezmą, bo będą skazane np. na opóźnienia w dostawach – zaznacza Krzysztof Koj, ekonomista, WSB w Chorzowie.

W referendach chęć udziału w strajku zadeklarowało blisko 150 tysięcy pracowników z prawie 600 przedsiębiorstw. Za protestem opowiedzieli się m.in.: górnicy, hutnicy, kolejarze, ale także pracownicy zatrudnieni w szpitalach, oświacie oraz odpowiadający w regionie za komunikację miejską. Eksperci są zgodni: niezadowolenie społeczne w całym regionie rośnie, a to konsekwencja rosnących na Śląsku kosztów utrzymania i bezrobocia. – Ludzie po prostu powoli w Polsce mają dość. Na razie się tak gotuje pod tym garnkiem i niedługo może być tak, że pójdzie iskra i to gdzieś tam wystrzeli – stwierdza Jerzy Dudała, Wirtualny Nowy Przemysł. Chyba jeszcze jednak nie przed Wielkanocą.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Wicepremier apeluje, by protest nie uderzał bezpośrednio w miejsca pracy. – Jeśli protest ma być, to nie powinien pogarszać płynności finansowej, dostaw, czy tworzyć jakiś dodatkowych napięć, które pogarszają kondycje samego przedsiębiorstwa – mówi Janusz Piechociński, wicepremier, minister gospodarki.

Związkowcy zapewniają: jest jeszcze cień szansy na zawieszenie strajku. – Kilka spraw jest także w gestii rządu, komisji trójstronnej i parlamentu. Stąd np. jest decyzja, że możemy zawiesić strajk, jeżeli rząd wycofa się ze zmian kodeksu pracy, gdyby tak się stało, wtedy automatycznie strajk może być zawieszony – zapowiada Wacław Czerkawski, Związek Zawodowy Górników w Polsce. Jeśli tak się nie stanie, stanie praktycznie wszystko od 6.00 do 10.00.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button