Peszko: czy naprawdę sądzi pan, że poza swoim pokojem w nocy przebywałem tylko ja i Maciek Iwański?
Peszko oraz Maciej Iwański z Legii Warszawa po ostatnim meczu reprezentacji Polski z Australią w Krakowie mieli złamać regulamin przedstawiony reprezentantom Polski już na pierwszym zgrupowaniu. Peszko o czwartej nad ranem miał z trudem wychodzić z pokoju Iwańskiego, gdy natknął się na kierownika reprezentacji Konrada Paśniewskiego oraz trenera Jacka Zielińskiego. Piłkarz Lecha Poznań miał obrazić Zielińskiego podważając jego kompetencje. “Po ostatnim meczu reprezentacji Polski z Australią rozgrywanym w Krakowie (7 września) dwóch zawodników – Maciej Iwański i Sławomir Peszko – naruszyło zasady obowiązujące w kadrze” – potwierdził w komunikacie PZPN.
Selekcjoner Franciszek Smuda dodał też swój komentarz. – Reprezentacja ma pewne zasady, jeżeli chodzi o dyscyplinę. Od początku mówiłem, że w kadrze nie będzie tolerancji dla tego typu zachowań. Jeżeli ktoś narusza te zasady, nie ma prawa grać w kadrze – zaznaczył Smuda.
W rozmowie z “Przeglądem Sportowym” Peszko przyznał, że spotkał na korytarzu hotelowym Jacka Zielińskiego, gdy wracał do swojego pokoju, ale nie było między nimi żadnej awantury. – Wymieniliśmy parę zdań i tyle – powiedział zawodnik Lecha Poznań.Jak dodał reprezentant Polski – nie było też żadnej alkoholowej libacji. – Nie wiem, kto wymyślił tę czwartą rano, na pewno nie było tak późno, ale to jest najmniej ważne. Kompletnie pijany? Bzdura. Nie przeczę, że wypiłem jakieś piwo, jednak po ciężkim meczu, do kolacji – cóż w tym złego? – pytał w rozmowie z dziennikarzem Peszko.
Ponadto piłkarz “Kolejorza” twierdzi, że nie tylko on i Iwański złamali ówczesnego wieczora regulamin. – Ja, w przeciwieństwie do innych osób, które mediom sprzedały tego newsa, nie chcę i nie mogę opowiadać o wszystkich szczegółach. Wspomnę tylko o jednym: czy naprawdę sądzi pan, że poza swoim pokojem w nocy przebywałem tylko ja i Maciek Iwański? – pytał retorycznie. – Tego wątku nie będę jednak rozwijać. Zostałem przyłapany ja i teraz ponoszę tego konsekwencje. Trudno, jakoś to przeżyję – dodał.
Na koniec rozmowy Peszko przyznał jednak, że popełnił wielki błąd. Przeprosił też Franciszka Smudę za swoje zachowanie. Dodał, że zrobił to też już osobiście – w rozmowie telefonicznej. Selekcjoner miał mu powiedzieć, że nie zabiera go na najbliższe zgrupowanie kadry, ale później kwestia ewentualnego powołania jest otwarta.