Piast Gliwice bez kibiców

Tym razem pracy sporo mniej, bo zamiast dziesięciu tysięcy – na trybunach będzie mogło zasiąść tylko tysiąc kibiców. Dlaczego? Tutaj zdania są podzielone.
Piast Gliwice sobotni mecz z Widzewem Łódź w Pucharze Polski zagra przy znacznie ograniczonej widowni, bo według policji, przedstawiciele klubu nie złożyli na czas wniosku o zgodę na organizację imprezy masowej – czyli na miesiąc przed meczem. Problem w tym, że Piast do kolejnej rundy Pucharu Polski awansował dopiero tydzień temu. – Wzorem innych klubów mogli złożyć taki wniosek z podaniem daty, a bez podania rozgrywającego, uzasadniając to tym właśnie, że w późniejszym terminie będą losowania – mówi mł. asp. Arkadiusz Ciozak, Komenda Miejska Policji w Gliwicach.
Z kolei władze Piasta przekonują, że zadbały o każdy szczegół i wniosek został złożony. Przyznają, że wszystko powinno być przeprowadzone zgodne z prawem, ale apelują też do policji o przychylność i zdrowy rozsądek. – Nie namawiamy, nie oczekujemy, nie chcemy łamania prawa. Jesteśmy zdecydowanie za porządkiem, ale przeprowadzenie imprezy masowej jest celem nadrzędnym – zaznacza Józef Drabicki, prezes Piasta Gliwice.
Nadrzędnym również dla kibiców. Bo oni zamiast na stadionie będą musieli zasiąść przed telewizorami. Klub na meczu z Widzewem zamiast zarobić może stracić z tytułu niesprzedanych biletów – nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. – Jeśli użyję słowa, że kibice są wściekli, to nie przesadzę. Jest to dla nich zaskoczeniem. To decyzja trudna do wytłumaczenia – Grzegorz Muzia, szef portalu piast.gliwice.pl. A na tłumaczenia czasu coraz mniej, bo mecz już w sobotę. Nic nie wskazuje jednak na to, że coś się zmieni. Ta sytuacja denerwuje nie tylko kibiców. Według dziennikarza sportowego Pawła Czado to, co dzieje się w Gliwicach, nie ma nic wspólnego z hasłem – piłka nożna dla kibiców.
Policja twierdzi, że wniosku o uznanie meczu z Widzewem za imprezę masową nie było. Klub, twierdzi, że był. Efekt jest taki, że będzie – pusty stadion.