Pięciobój by pamiętać

Jedno z pięciu zadań, z jakimi jurajscy ratownicy musieli sobie poradzić ratownicy jurajskiego GOPR-u, był atak epilepsji. Cały pięciobój był memoriałem dla Mateusza Hryniewicza, który 3 lata temu pełniąc dyżur ratowniczy zginął pod lawiną.
Tomasz Osojca, był tym, który pomagał Mateuszowi stawiać pierwsze kroki w GOPR-ze: Zawsze nasuwa mi się pytanie, czy mogłem go czegoś lepiej nauczyć, ale to jest złe pytanie, ponieważ Mateusz był bardzo dobrze przygotowany, wszystko robił prawidłowo. Jedyne pocieszenie, jakie można mieć to takie, że pełni teraz wieczny dyżur i na pewno jest nadal bardzo dobrym ratownikiem.
Michał ven der Coghen, jeden z ratowników: Mateusza z innymi ratownikami Grupy Jurajskiej łączyło jedno. Jenda idea jaką jest ratowanie ludzkiego życia, na terenie, który kochają pośród gór i jaskiń. Jednak by móc ratować życie w tak trudnych warunkach trzeba być świetnie wyszkolonym pod każdym względem. -Ważne jest , żebyśmy umieli oprócz działań typowo ratowniczych, również wspomóc taką osobę psychicznie, uspokoić ją, wysłuchać. Podniebne wyczyny ratowników podziwiała Katarzyna Kurek. – W życiu wspinałam się tylko raz, ale wygląda to rewelacyjnie. Chętnie spróbowałabym z nimi – uważa Kurek. W takich akcjach ważna jest każda sekunda. Czas to jednak nie wszystko. Równie ważna jest koncentracja i to żeby o niczym nie zapomnieć. No i żeby zespół stanowił jedność.
Takie zawody to dla ratowników dobry trening. Ćwiczą i doskonalą się, by zawsze mogli zdąrzyć na czas i uratować czyjeś życie.