Pielgrzymka z duchem czasów

Piątnicy z Zagłębia, aby dotrzeć do Częstochowy mają do pokonania 130 km. Do pokonania i dziękowania. – Przede wszystkim podziękowanie matce za dar macierzyństwa, za dar małżeństwa. I polecenie swojej rodziny, swoich najbliższych – mówi Beata Pisarczyk, uczestniczka zagłębiowskiej pielgrzymki.
I choć każdy z kilkuset pątników intencje ma przede wszystkim swoje, to w tej pielgrzymce nie odmawia przyjęcia innych. – Każdy idzie z własną intencją, ale myślę, że Bóg też cieszy się, jeżeli modlimy się za innych – uważa Rafał Książek, który przyjmuje intencje SMS-em.
A pielgrzymi cieszą się, bo intencje modlitw każdy może im przekazać SMS-em. I to odróżnia tę pielgrzymkę od innych. Również dlatego, że codziennie wydawana jest pątnicza gazetka, a foto i wideo relacja każdego wieczora trafia na stronę internetową. – To jest czas obrazu. I obraz bardziej działa na człowieka niż tekst pisany – wyjaśnia ks. Konrad Kościk z parafii św. Trójcy w Będzinie.
I taki atrakcyjny obraz pielgrzymki zachęcił rok temu do wyruszanie w ponad stukilometrową trasę Iveel Beejinkchu z Siewierza. – Zdjęcia i filmiki były bardzo ciekawe. Wszystko to widziałam, bo raczej nie czytałam, chyba że kiedy jest spotkanie, kiedy się można zapisać – przyznaje Iveel.
I jak dodają organizatorzy, na zmianę stereotypów liczą najbardziej. – Część młodych ludzi uważa, że pielgrzymka to taki czas, kiedy idzie grupa ludzi i klepie zdrowaśki – stwierdza Książek. Ale oprócz zdrowasiek i modlitw, również wspiera się i doskonale bawi.
Co więcej śpiewa nie tylko klasyczne pieśni kościelne, ale i przerobione na pielgrzymkową modłę – dyskotekowe hity. To również podoba się pielgrzymom. – Dużo jest nowych pieśni, bardzo ładnych. Te pieśni nowe same poruszają człowieka – oznajmia Henryk Banaś.
W letnie miesiące ludzie ruszają z każdego krańca Polski, by choć raz uklęknąć na Jasnej Górze. W województwie śląskim największa pielgrzymka wyrusza z Rybnika, ale i ta z Zagłębia z roku na rok jest coraz większa.
Najbardziej znane polskie pielgrzymki to krakowska, warszawska i kaszubska. Socjologa Bogdana Pliszkę w ogóle nie dziwią kolejne zdobycze cywilizacji wykorzystane przez kościół do ewangelizacji. Jak mówi Kościół tylko raz popełnił błąd – lekceważąc druk. – Tym razem tego błędu nie popełnił. Zauważył, że istniej SMS-y, że istnieje internet i dlaczego go nie wykorzystywać? – wyjaśnia socjolog.
I tak jak pątnicy z każdym krokiem zbliżają się do celu swojej pielgrzymki, tak Kościół z każdym SMS-em i nową witryną internetową stara się nadążać za duchem czasów. I nie powinno to dziwić, bo gdyby tego nie robił, nie przetrwałby 2000 lat.