Region

Pieniacz czy obywatel?

Plakat sprawił, że Witold Płonka opuścił ostatnią sesję rady miasta w Dąbrowie Górniczej w asyście kilku strażników miejskich. I to nie pierwszy raz, kiedy krytyka władzy miejskiej sprawiła, że Płonka musiał się spotkać z władzą mundurową. – W kajdankach wszedłem do samochodu. To był duży policyjny samochód – mówi.

Właśnie tak wyglądała podróż zakutego w kajdanki Płonki do lekarza psychiatry, do którego pośrednio – poprzez prokuraturę – skierowała go przewodnicząca rady miasta. – To, że Pan Witold płonka został skierowany na dodatkowe badania wynika z procedur, które zastosowała prokuratura i w tym momencie rada nie bierze za to odpowiedzialności – stwierdza Agnieszka Pasternak, przewodnicząca Rady Miasta w Dąbrowie Górniczej. Jednak doniesienie trafiło po tym, jak mieszkaniec Dąbrowy Górniczej nazwał jednego z radnych mordercą, co wystarczyło przewodniczącej, by nie tylko nabrać przekonania, że ten łamie prawo, ale i ma nie równo pod sufitem.

Jeżeli ktokolwiek upomina się o prawdę, o przestrzeganie prawa, to robi się go psychicznie chorym – uważa Płonka. Bo Witold Płonka na razie nie ma żadnej diagnozy, ale w swoim przekonaniu ma zdolność głośnego mówienia o chorobach władzy, dlatego też sam został za sprawą władzy przez władze na badanie doprowadzony. – Ten Pan nie wyrażał chęci dobrowolnego pójścia z policjantami. W związku z powyższym policjanci zostali zmuszeni do użycia siły fizycznej w postaci chwytów obezwładniających – przyznaje mł. asp. Mariusz Miszczyk z KMP w Dąbrowie Górniczej.

To co na linii mieszkaniec-władza-policja stało się w Dąbrowie obezwładnia także tych, którzy dbają o to, by życie publiczne można było czytać jak otwartą księgę. – Mimo wszystko to nie jest przestępca, dlatego żadne szarpanie nie powinno wchodzić w grę – podkreśla Maciej Machura ze Stowarzyszenia Bona Fides.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Ale gra toczy się już na całego. Bo ci, co z Witoldem Płonką, nie popuszczą tym co są przeciw niemu. – Walczymy też na sesjach o to, by w mieście zapanował porządek, a skończyła się kicha – oświadcza Edward Jasiński, mieszkaniec Dąbrowy Górniczej. Kicha jest też z wolnym słowem, bo to co może obywatel na sesji zależy od tego, kto tego prawa udziela: – Każdy obywatel ma prawo przyjść i wyrazić swoją opinię – zaznacza Machura. – Oni mogą wyrażać swoje poglądy poza salą sesyjną – uważa przewodnicząca Rady Miasta. – Tak się nie powinno traktować mieszkańców. To jest naruszenie praw – stwierdza Tomasz Pasek, radny Dąbrowy Górniczej.

No właśnie komu mówić w Dąbrowie nie wolno to wiadomo. Ale kogo słuchać, by nie dostać żółtych papierów, trudno rozstrzygnąć.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button