RegionWiadomość dnia

Pies pisze do Was na Facebooku! Jego właścicielka od urodzenia dzielnie walczy z chorobą

ZOBACZ Koka i ja

Choć telewizyjny materiał wymagał pewnych przygotowań, owczarka do pisania wcale nie zmuszaliśmy. Od kiedy zamieszkał z Agnieszką Filipkowską, ich wspólne historie, na klawiaturze komputera wystukują… psie łapy: – Nazywam się Koka. Mam niecałe 2 latka i jestem psem. Gdy stawałam się prezentem dla mojej Agi to musiałam wówczas obiecać, że będę grzecznym i dobrym psem i staram się pilnie. Aga ma takie dziwne, jeżdżące krzesło zamiast sprawnych nóg, a oprócz tego z roku na rok jest coraz słabsza i słabsza.

Powodem jest rdzeniowy zanik mięśni, na który niemal od urodzenia, cierpi pani Agnieszka. – Z każdym dniem, po prostu słabną mięśnie. Nasze mięśnie przestają działać. Jest tak, że w jednym roku, umiemy ruszać rękoma, ale za rok jest już to niemożliwe, bo własna ręka jest dla człowieka za ciężka – opowiada Agnieszka Filipkowska, która choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Diagnoza postawiona 33 lata temu brzmiała jak wyrok. Mama pani Agnieszki usłyszała wtedy, że jej córka przeżyje maksymalnie kilka lat. Nigdy nie będzie też samodzielnie chodzić ani nawet siedzieć. Przez ich upór stało się jednak zupełnie inaczej. – Dziecko niepełnosprawne kocha się troszkę inaczej. Bardzo taką, dziwną miłością i chce się naprawdę za wszelką cenę zapewnić wszystko, co tylko w życiu jest możliwe i niemożliwe – podkreśla Urszula Filipkowska, mama Agnieszki.

Pani Agnieszka, jako jedyna osoba w Polsce, cierpiąca na tę chorobę, zdecydowała się na terapię komórkami macierzystymi. Skończyła studia i na tym nie zamierza poprzestać. Niestety znowu upomniała się o nią choroba. – Musiałam przerwać swój doktorat, bo nie byłam w stanie fizycznie napisać pracy, wklepać jej do komputera. Bo potrafiłam napisać cztery linijki w wordzie i to był pass, na cały dzień, więc nie da się po prostu.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Kiedy udało się zebrać ponad 100 tysięcy złotych na kolejną terapię – w Tajlandii, i tam każdą wolną chwilę poświęcała swojej pasji – poznawania świata. – Weekendy wykorzystywała w stu procentach, żeby jak najwięcej zobaczyć, jak najwięcej dotknąć tej kultury. Ja byłam wykończona, ona mówiła jeszcze dalej i jeszcze, i jeszcze – wspomina Maria Szreder, przyjaciółka Agnieszki. Bo dla tej kobiety, co podkreślają jej znajomi, nie ma rzeczy niemożliwych i barier nie do pokonania. – W zimie, gdzie chcieliśmy się poturlać po śniegu i turlaliśmy się naprawdę wszyscy. Czy były to wyjazdy w lecie, gdzie kąpaliśmy się również wszyscy i czy z Agnieszką, czy sami, więc kupa śmiechu zawsze nam towarzyszyła – opowiada Paweł Szefliński, przyjaciel Agnieszki.

Dziś towarzyszą jej nie tylko przyjaciele, ale i Koka. I choć bywa nieprzewidywalna, jest bardzo pomocna. Wspólnymi silami radzą sobie z trudnościami dnia codziennego i z prowadzeniem internetowej strony. – Żeby pokazać innym rodzicom, którzy dostają diagnozę, że ich dziecko umrze do 5 lat, że nigdy nie będzie siedzieć, że nie będzie samodzielnie oddychać mając rdzeniowy zanik mięśni typu 1., żeby im pokazać, że o jednak nie – podsumowała Agnieszka Filipkowska.

Kilka dni temu obchodziła 34. urodziny. W prezencie otrzymała rybkę, i choć nie jest złota, ma spełnić jej życzenie. O kolejnym wyjeździe, na leczniczą kurację.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button