Pijani kierowcy recydywiści

Do policyjnego aresztu mężczyzna trafił, bo mimo, że za pijaństwo odebrano mu prawo jazdy prowadził samochód. – Ja cały czas myślę, że za to nie wsadzają i że nie powinienem siedzieć. Chyba mała jest szansa, żeby mnie skazano. Tak myśli bardzo wielu kierowców – zbyt wielu mówią policjanci. – Tygodniowo, średnio zatrzymujemy kilku kierowców, którzy kierowali wbrew sądowym zakazom. Zdarzały się przypadki, gdy kierowca miał dwukrotnie orzeczony zakaz sądowy, oczywiście z karą więzienia, ale orzeczoną w zawieszeniu – informuje podkom. Marek Słomski, KMP w Gliwicach.
Każdy miesiąc to co najmniej dwudziestu zatrzymanych takich kierowców. Drugie tyle to zatrzymani prowadzący pod wpływem alkoholu. – Nie może taki kierowca liczyć na pobłażliwość i musi się liczyć z wyrokiem skazującym – stwierdza Tomasz Pawlik, Sąd Okręgowy w Gliwicach. To oficjalnie. Według statystyk tylko jeden na stu zatrzymanych trafia za kraty. Powód – brak miejsc w zakładach karnych. Kolejki do odsiadki robią cię coraz dłuższe. I tak rodzi się bezkarność. – Tego typu postawy wynikają z takiego przeświadczenia, że wszystko mi wolno. Nie muszę się z nikim liczyć. To jest bardzo złudne, bo tak naprawdę wolność nie jest bezwzględna – oznajmia ks. Piotr Brząkalik, duszpasterz trzeźwości Diecezji Katowickiej.
Ale sąd ostateczny nie jest wielką groźbą, kiedy i sądy doczesne pobłażają drogowym recydywistom. Zdaniem psychologa Mariusza Perlaka, bez surowej kary, znów siądą za kółko. – Sama wysokość kary ma znaczenie o tyle, jeżeli kierowca ma świadomość, że zostanie rzeczywiście za nią ukarany – podkreśla.
Patrząc na statystyki szansa, że ten mężczyzna zostanie skazany na więzienie jest jednoprocentowa. I dopóki się nie zwiększy kierowcy dalej przejmować się będą co najwyżej kacem.