Pikieta pielęgniarek przed urzędem marszałkowskim

Ze względu na dobro pacjenta od łóżek i tym razem ciężko było im odejść. – Chcemy spowodować, żeby politycy zauważyli, że nasz zawód starzeje się, umiera, a nie podejmowane są żadne kroki – tłumaczy Krystyna Ptok z OZZ Pielęgniarek i Położnych w Katowicach. Stąd ich kolejna manifestacja. Tym razem zorganizowana jako kontrkonferencja do tej w urzędzie marszałkowskim.
Zdaniem pikietujących pielęgniarek ochrona zdrowia to nie są instytucje czy pieniądze, ale przede wszystkim człowiek. Jednak tego tematu w urzędzie nie poruszono. – Mamy aż pięćdziesiąt sześć zakładów opieki zdrowotnej. Zmieniamy te zakłady, przekształcamy je, chcemy wprowadzić nową jakość, ale one muszą być skonfrontowane z możliwościami – wyjaśnia Bogusław Śmigielski, marszałek województwa śląskiego.
Tyle że w większości szpitali w województwie mówi się nie o możliwościach, a oszczędnościach. – Ograniczenie zatrudnienia personelu medycznego rodzi konkretne powikłania, spowodowane nienależytą opieką nad pacjentem – podkreśla Ptok. To może okazać się nie lada wyzwaniem, bo młodych i chętnych do takiej pracy jest coraz mniej.
– To jest radość bycia z pacjentem, obcowania z nim i pomagania. To jest po prostu misja – uważa Barbara Szołtysek, studentka położnictwa. Misja, którą odczuwa już niewielu. Każdego roku z ponad dwustu absolwentek szkół pielęgniarskich w regionie w zawodzie pozostaje zaledwie dwadzieścia.
– Pieniądze są potrzebne też na rzeczy, które służą dla funkcjonowania placówki, tj. leki, sprzęt, na którym musimy pracować, ale i na płace personelu – twierdzi Danuta Wykowska ze Szpitala Miejskiego w Świętochłowicach. I koło się zamyka. Bo szpitali, które przynoszą zyski i dbają o personel jest wciąż niewiele. – Musimy bardzo dokładnie analizować, gdzie nam pieniądze mogą uciekać. I nie możemy do tego doprowadzać, żeby pieniądze były marnotrawione przez beztroskich lekarzy – zaznacza Bogdan Koczy, dyrektor szpitala w Piekarach Śląskich.
– Szpitale podnoszą się z marazmu i byle jakiego wyglądu. Dostosowane są do wymogów Unii Europejskiej w zakresie powierzchni przypadającej na pacjenta i sprzętu, który mamy mieć – oznajmia Ptok. I o ile na technologię nie ma co narzekać, to może się okazać, że wkrótce pacjentów nie będzie miał kto leczyć.