Piłkarska LE – Legia Warszawa – Broedby Kopenhaga 2:2

Już w drugiej minucie Legia mogła stracić bramkę, ale minimalnie niecelnie strzelił Szwed Alexander Farnerud. Duńczycy objęli prowadzenie 240 sekund później – po rzucie rożnym najlepiej do piłki wyskoczył środkowy obrońca Max von Schlebrugge i głową skierował ją do bramki strzeżonej przez Jana Muchę.
Do wyrównania “wojskowi” doprowadzili w 16. minucie. Z prawego skrzydła dośrodkowywał Jakub Rzeźniczak, a błąd bramkarza oraz obrońców gości, którzy nie wybili piłki, wykorzystał Piotr Giza i w dużym zamieszaniu wbił ją do siatki.
O wielkim pechu mogą mówić kibice Legii po tym co zobaczyli w 34. minucie spotkania. Po dobrej akcji Rogera na bramkę gości próbowali strzelać Marcin Mięciel, dwukrotnie Giza oraz Sebastian Szałachowski, ale za każdym razem instynktownie bronił Andersen. W przerwie trener Jan Urban – w przeszłości świetny napastnik – na pewno nie szczędził słów krytyki za tak fatalną skuteczność w ważnym meczu.
W 54. minucie ładna akacja Rzeźniczaka z Rogerem zakończyła się dobrym podaniem w pole karne do Mięciela. Napastnik Legii był faulowany i do rzutu karnego wyznaczony został Maciej Iwański. Podobnie jak w Kopenhadze pomocnikowi stołecznej drużyny starczyło nerwów i pewnym strzałem pokonał Andersena.
Legioniści nie cieszyli się długo z wyniku, który dałby im awans. Ponownie feralny okazał się rzut rożny w wykonaniu Broendby, a w 60. minucie wyrównującą bramkę zdobył Peter Madsen.
W 64. minucie Legia była ponownie bliska objęcia prowadzenia – Andersen interweniował daleko od bramki, ale zagrał wprost pod nogi Iwańskiego. Zdążył jednak wrócić w pole karne i końcami palców obronił strzał z 40 metrów.
Ostatnie 30 minut to rozpaczliwe próby Legii, która za wszelką cenę próbowała odwrócić losy meczu. Okazały się one jednak daremnym biciem głową w mur – skupieni na obronie i przerywaniu akcji goście nie dopuścili do straty gola. Tym samym zapewnili sobie w Warszawie awans do kolejnej rundy rozgrywek.
Najlepszą okazję do zdobycia bramki miał w 79. minucie Mięciel, który dobrze wyskoczył do podania Gizy, ale uderzył niecelnie. Instynktu strzeleckiego zabrakło natomiast Adrianowi Paluchowskiemu. W 85. minucie młody napastnik mógł przystawić nogę przy mocnym zagraniu wzdłuż bramki, jednak tylko odprowadził piłkę wzrokiem.
Wbrew obawom kierownictwa klubu na wysokości zadania stanęli fani stołecznej drużyny. Mimo nieporozumień z działaczami kibice Legii zdecydowali się głośnym dopingiem wesprzeć swoich ulubieńców. Na stadionie znalazło się również miejsce dla około 200 kibiców Broendby.
– Mieliśmy trochę szczęścia, bowiem Legia zagrała bardzo dobrze, ale zabrakło jej skuteczności. To analogiczna sytuacja do tego, co my graliśmy w pierwszym meczu. Dziś mieliśmy duże problemy w środku boiska – pomocnicy Legii dobrze zmieniali pozycje. Dobrze wykonywaliśmy natomiast stałe fragmenty gry, co dało nam awans. Podsumowując – my byliśmy lepsi w Kopenhadze, a rywale w Warszawie – skomentował spotkanie Kent Nielsen, trener Broedby.
– Szybko straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Zespół zareagował pozytywnie – wyrównaliśmy, a później mieliśmy kolejne sytuacje. Nie można nic zarzucić drużynie – dała z siebie wszystko, ale brakowało skuteczności. Drugiego gola straciliśmy dziecinnie – złe ustawienie sprawiło, że bardzo drogo zapłaciliśmy za ten jeden błąd. Przecież rywal w drugiej połowie praktycznie nie miał żadnej okazji. Pokazaliśmy, że stać nas na dobrą grę z solidnym europejskim zespołem i szkoda, że takich meczów nie będzie więcej. Wynik bardzo boli. Zasługiwaliśmy na awans, ale uciekł i możemy mieć pretensje do siebie. Brakowało nam po prostu zimnej krwi, choć do końca wierzyliśmy, że można wygrać. Nie wykorzystaliśmy ogromnej szansy – powiedział po meczu Jan Urban, trener warszawskiej Legii.
Legia Warszawa – Broendby Kopenhaga 2:2 (1:1)
Bramki: 0:1 Max von Schlebrugge (6), 1:1 Piotr Giza (16), 2:1 Maciej Iwański (55-karny), 2:2 Peter Madsen (60).
Żółte kartki: Inaki Astiz (Legia), Jan Federiksen, Peter Madsen (obaj Broendby). Sędzia: Fredy Fautrel (Francja). Widzów: 5 000.
Pierwszy mecz – 1:1. Awans – Broendby.
Legia Warszawa: Jan Mucha – Jakub Rzeźniczak, Wojciech Szala, Inaki Astiz, Tomasz Kiełbowicz – Sebastian Szałachowski (67-Miroslav Radovic), Piotr Giza (90-Ariel Borysiuk), Maciej Iwański, Roger Guerreiro (83-Adrian Paluchowski), Maciej Rybus – Marcin Mięciel
Broendby Kopenhaga: Stephan Andersen – Mikael Nilsson, Anders Randrup, Max von Schlebrugge, Jan Frederiksen – Mike Jensen, Jon Jonsson, Samuel Holmen, Michael Krohn-Dehli (87-Jan Kristiansen) – Peter Madsen (62-Ousman Jallow), Alexander Farnerud (77-Stefan Gislason).