Piłkarze Górnika Zabrze za 1 kg nadwagi zapłacą 1000 zł

To już ostatni gwizdek, żeby schudnąć. Piłka ma być okrągła, piłkarze niekoniecznie. Najlepiej gdyby figurę mieli bez wad. Być może wtedy graliby jak Messi. A, że ktoś wpadł na pomysł, że przynajmniej w teorii jest to możliwe – piłkarskich pasibrzuchów postanowiono przywołać do porządku. – Święta są raz w roku Bożego Narodzenia, więc ja w te dni się nie oszczędzałem. Na rozpisce mieliśmy dzień wolny – mówi Sebastian Nowak, Górnik Zabrze. W Zabrzu tak odżywiać się już nie wolno. A i na urlopach pasa zaciskać trzeba. Każdy zbędny kilogram kosztować ma 1000 złotych. – Każdy z nich woli chyba odsunąć talerzyk z zupą czy jakieś golonko od siebie, mając w perspektywie takie sankcje – uważa Stanisław Oślizło, rzecznik prasowy Górnika Zabrze.
A to warszawscy Legioniści – według nowego taryfikatora 1 kg nadwagi ma ich kosztować aż 10 tysięcy złotych. Taka kwota musi boleć. Specjaliści już przestrzegają, by w dążeniu do ideału diety z głodówką nie mylić. – Ona może być zbyt mała i wtedy jest bardzo szybka redukcja wagi, natomiast efekt jojo, w następstwie tych braków on jest skompensowany i ta waga jest znowu odzyskiwana z nadmiarem – tłumaczy Tomasz Majcherczyk, trener personalny “Pro Activ”. Niektórych ten los ominął, ale na wszelki wypadek koledzy z innych klubów mądrzejsi o doświadczenie zabrzan już odkładają zaskórniaki. Oszczędzają na czym tylko się da. – Za spóźnienie, też za telefon, kiedy ktoś ma na treningu i wyjdzie z inną ubraną bluzą i jeżeli się różni od innych zawodników – wymienia Matko Perdijić, Ruch Chorzów.
Do niedawna od innych różnili się oni, z rozrzutności słynący piłkarze bytomskiej Polonii. Ich karomierz opłaty też przewidywał. Tylko cel był bardziej zbożny. – Za spóźnienie kupowało się ciastka, ale to szybko prysło, bo tkanka szła do góry, dlatego skończyliśmy z tym – wspomina Marcin Radzewicz, Polonia Bytom. Zwiększa się także ryzyko nadciśnienia, cukrzycy czy astmy. W trosce o piłkarskie zdrowie i kieszeń też piłkarską – rąbek tajemnicy takiej aparycji chcieliśmy więc odkryć. – Ja mam taką budowę, przy której nie muszę zbyt dużo robić. Szczerze mówiąc zapominam o ćwiczeniach, ale jednak udaje mi się utrzymać tę wagę – oznajmia Beata Tylmann, agencja modelek “Bożena”.
Im jest trudniej. Dlatego znaleźliśmy kogoś kto o odchudzaniu wie więcej niż inni. Dziś jest lżejszy o 120 kg. – Można zjeść już pieczywo jakieś, ale ciemne tylko bym polecał. Ale poza tym, jakaś kaczka, golonko czy tłusta kiełbasa to można zapomnieć – stwierdza Adrian Lukoszek. I basta. Wychodzi więc na to, że piłkarzom będzie grało się lżej. Na ciele lub w portfelu.


