Piotr Kuryło znowu w akcji. Kajakiem przepłynął Wisłę pod prąd!

Samotnie przez 42 dni i niemal 1000 kilometrów. Czas na koniec wyprawy, na którą nikt przed nim się nie zdecydował. Szczególnie, że pora roku do takich podróży nie zachęca. 40-letni Piotr Kuryło w samotny rejs wyruszył z Gdańska na początku października, za cel stawiając sobie samotne przepłynięcie Wisły pod prąd. Od ujścia do źródeł. Jedyne co miał to kajak i mały namiot. Choć wyprawę zorganizował sam, po drodze nie zabrakło życzliwych mu ludzi. – Mówię nie ma problemu. Nie tylko szklankę herbaty podam, ale po prostu przenocuję i zabrałem na nocleg tutaj jak w Bydgoszczy był, żeby ułatwić trochę tą podróż – wspomina Adam Niedzwiedzki.
Swój wyprawę zakończy jutro, ale już teraz wzbudza podziw, również wśród tych, którzy kajakarstwem zajmują się zawodowo. – Obojętnie czy to jest amator. Większość jest takich ludzi, to amatorzy, którzy kiedyś w przeszłości tam gdzieś się o sport otarli, bo nawet trenowali, ale to jest wyprawa, do której naprawdę trzeba się dokładnie przygotować – zaznacza Sylwia Stanny, trenerka medalistki olimpijskiej Karoliny Naji
Ekstremalne wyzwania to jego drugie życie. Piotr Kuryło na swoim koncie ma już okrążenie kuli ziemskiej. Przebiegł też Polskę wzdłuż i wszerz. Tym razem w kajaku “zawsze pod prąd”, chce zwrócić uwagę na problemy osób niepełnosprawnych. I jemu po drodze kłopotów nie brakowało. – Miałem wszystko spakowane do kajaka, postawiłem kajak nad brzegiem Wisły i poszedłem tylko składać namiot. Wtedy ten kajak zsunął się ze śniegiem do Wisły i goniłem go brzegiem bardzo długo. Myślałem, że będę musiał biec aż do Włocławka.
Dopłynął tam gdzie planował i już myśli o kolejnej ekstremalnej wyprawie. Tym razem na rowerze, prawdopodobnie dookoła świata.