Plaga azjatyckich biedronek w Dąbrowie Górniczej

Killer, ninja, czerwony azjatycki morderca, czyli… biedronka, która uprzykrza życie mieszkańcom Dąbrowy Górniczej. – Tu jest przede wszystkim za wysoko, a one tak wysoko nie szybują – mówi Lucjan Kośmider, mieszkaniec Dąbrowy Górniczej. Więc i ryzyka większego w mieszkaniu pana Lucjana nie ma nie ma. Jednak wystarczy nieco obniżyć pułap i groźny gatunek azjatyckich biedronek naciera i dociera dosłownie wszędzie.
Choć wyglądają sympatycznie, są niebezpieczne, bo mogą pogryźć nawet ludzi. – Jest to gatunek, który ze względu na swoje drapieżnictwo zaczął być wykorzystywany to walki z mszycami i innymi fitofagami – wyjaśnia Roland Dobosz, kierownik działu przyrodu w bytomskim Muzeum Górnośląskim.
Fitofagiem na zimę może stać się każdy. A jak już spróbuje czy człowiek jej smakuje… to i alergie spowodować może. – W zasadzie nie ma rady na biedronki. Ewentualnie można je zwalczać w jakiś sposób domowymi sposobami – stwierdza Arkadiusz Rogacki, technik dezynsekcji.
Dwudziestotrzykropka z importu popularności polskiej siedmiokropce nigdy jednak nie dorówna. A zamknięte na nowości społeczeństwo walczy z ninją wszelkimi możliwymi sposobami. – Teraz robią się takie niemrawe i tak się odwracają do góry brzuchami. Można więc sobie z nimi poradzić, bo już tak nie uciekają, nie fruwają – mówi Bogumiła Róg, mieszkanka Dąbrowy Górniczej.
Pewnie gdyby mogła, to by odleciała, do kraju kwitnącej wiśni.