Plaga żmij w Myszkowie

Mieszkańcy dzielnicy Światowid w Myszkowie są wystraszeni i czujni, bo podczas przechadzki można natknąć się na niespodziankę w postaci żmii zygzakowatej. – Ostatnio znaleźliśmy 8 sztuk, sobie gdzieś leżały, a najgorszym wspomnieniem to jest spotkanie ze żmiją we własnym domu – mówi Barbara Pstrowska ze Stowarzyszenia “Lepszy Myszków”.
Jadowite i niebezpieczne. Z każdym dniem mieszkańcy myszkowskiej dzielnicy Światowid spotykają coraz więcej żmij. – Jest ciągła obawa, o nas i o dzieci, co powoduje, że jesteśmy niewolnikami we własnym domu, bo boimy się przebywać na własnym podwórku – skarży się Pstrowska.
Ta obawa powraca każdego lata. Okoliczne tereny słyną już z pojawiających się kłębowisk tych niebezpiecznych gadów. – Mieszkańcy żyją w strachu, chodzą tylko po asfalcie, a tu obok mnie są piękne kolonie jagód, grzybów, i też strach iść zbierać – wyznaje Stanisław Basiński, mieszkaniec Myszkowa.
Lokalne władze z jadowitym gatunkiem na razie walczą tylko za pomocą tablic informacyjnych. A raczej nie walczą, tylko ostrzegają. Bo wiele więcej zrobić po prostu nie mogą. – Przepisy zabraniają nam interweniować w gatunek, który się rozmnaża i się tu zadomowił. Tu jest podstawowy problem. Nasza rola sprowadza się do informowania mieszkańców – tłumaczy Rafał Gil, wiceburmistrz Myszkowa.
Jeden z nich zeszłego lata po ukąszeniu przez węża przez kilka tygodni dochodził do siebie w myszkowskim szpitalu. Jego pracownicy zapewniają, że są przygotowani na takie przypadki. – Obecne zapasy pozwalają na wykorzystanie. Jeżeli nadal będzie taka sytuacja, to mamy zapasy nawet na kilka lat – zapewnia Marcin Kurzak, aptekarz Szpitala Miejskiego w Myszkowie.
Lepiej z nich jednak nie korzystać. Dlatego, gdy spotkamy żmiję nie wolno wpadać w panikę. – Należy zostawić ją w spokoju, należy się wycofać i spróbować ją otoczyć – wyjaśnia Maciej Frądczak ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego.
Te rady, choć pomocne, nie rozwiążą problemu jadowitego sąsiedztwa w Myszkowie. Mieszkańcy czekają na konkretne działania. – Należałoby sprowadzić ekologów i ci powinni nam pomóc. Może jest jakiś sposób, żeby ograniczyć rozmnażanie – uważa Pstrowska.
Na razie mnożą się pomysły na walkę o bezpieczeństwo, bo konkretnych działań brak.