Po naszymu, czyli po śląsku

”Po naszymy, czyli po śląsku”. Konkurs od lat przyciąga i liczną publiczność, i rywalizujących o ten tytuł. I jak dodaje pomysłodawczyni i główna organizatorka, choć gwara wciąż ta sama, to bardzo zmienili się mówiący nią ludzie. – Nie ma w Ślązakach tego, co kiedyś się obserwowało: tej stagnacji, tego malkontenctwa. Tutaj ludzie myślą przyszłościowo – uważa Maria Pańczyk, organizatorka konkursu.
Myślą o przyszłości, ale są wierni swoim korzeniom i wyznawanym przez lata wartościom. – Prawdziwą śląskość pewną swego wewnętrznie, własnej godności jest otwarta na to co inne, że jedynie kompleksy powoduje jakąś ksenofobię – mówi ks. prof. Jerzy Szymik, juror. I pewni siebie Ślązacy z różnych stron tego regionu zachwycili i publiczność i jurorów. – Myśmy dzisiaj na tę estradę z czystym sumieniem jurorskim mogli wpuścić całą wczorajszą 15-stkę półfinalistów – oznajmia prof. Jan Miodek, juror.
Ale nie o rywalizację w konkursie chodziło. – Uwielbiam tę mowę i przez to tu przyjeżdżam. Rywalizacja w moim przypadku nie wchodzi tu w grę – deklaruje Otylia Trojanowska, finalistka konkursu.
Bo w grę jak mówiły wszystkie finalistki wchodzi tylko czelodka. Śląska czelodka.
57-letnia Otylia Trojanowska ze Studzionki została Ślązakiem Roku 2009.