Po powodzi czas na pomoc

Woda powoli opada i odkrywa to, co zniszczyła. Skutki nawałnicy, która przeszła nad Kaniowem w zeszłym tygodniu, nadal są usuwane. I pewnie wiele wody w Wiśle upłynie, zanim o szkodach zdołają tu zapomnieć.
Choć szkody w domu Józefy Sławińskiej są już policzone i tak wciąż trzeba dbać o to, by nie były większe. – Pompowaliśmy przeszło cały tydzień. Pompujemy bez przerwy, bo tak to pewnie my też byśmy pływali jak wszyscy – stwierdza Sławińska.
W Kaniowie pływają już nieliczni. Większą część wody, dzięki wielodniowej, nieprzerwanej pracy udało się usunąć. – Z tamtej strony już te budynki, które były też trochę podtopione, przepusty już są otwarte, tam woda schodzi. Natomiast tu sytuacja jest taka jaka jest – przyznaje Waldemar Dorobisz z OSP w Kaniowie. Czyli żadnych większych zmian. Bo choć wokół domu Krystyny Wierdak pompy pracują najciężej, przez tydzień udało się tu wypompować tylko 20 centymetrów wody. – Woda zniszczyła maszyny stolarskie, tam były, takie różne urządzenia, których już nie zdołaliśmy wyprowadzić z piwnicy – mówi Wierdak, której dom nadal stoi w wodzie.
Szkoda, goni tu szkodę i nie wiadomo jeszcze jak bardzo dotkliwe będą one dla Kaniowa. – Kwoty nie potrafię określić jaka by była, żeby tutaj to wszystko normalizować – wyznaje Marek Pękala, sołtys Kaniowa.
Do pomocy poszkodowanym przez powódź nawołuje kościół w całym województwie. Wszystko zależy więc od tego, jak hojni będą wierni. – Jutro, w niedzielę, jest odezwa czytana księdza biskupa Rakoczego – z naszej diecezji – gdzie wzywa wszystkich diecezjan do pomocy poszkodowanym – podkreśla ks. Jan Mancarz, proboszcz parafii w Kaniowie.
Ale to nie doraźna pomoc jest najważniejsza. Znacznie istotniejsze jest to, żeby poszkodowanych przez żywioł było jak najmniej. W przyszłości. Bo spora część zalań i podtopień w naszym województwie miała miejsce w takich miejscach jak Kaniów – czyli na terenach zapadniętych w wyniku szkód górniczych. – Zobowiązanie rządu, czyli budżetu państwa, jest do poniesienia tych skutków związanych z pomocą społeczną do 6 tysięcy złotych na rodzinę – wyjaśnia Zygmunt Łukaszczyk, wojewoda śląski. Takich rodzin w całym województwie zgłosiło się do tej pory ponad sześćset. Ale jeszcze nie wszystkie śląskie gminy zakończyły liczenie strat.