RegionWiadomość dnia

Po powodzi, po kłopocie?

W dzień po powodzi zachowanie czystości to nie lada wyzwanie. – Co się dało, to się wzięło, narzędzia jakieś elektryczne czy coś, żeby po prostu zaoszczędzić i się szło do samochodu, które nota bene jest cały… wyściółka, dywany, wszystko już, mokry – stwierdza Wiesław Maliński mieszkaniec ul. Licealnej.

Liczenie strat po ulewie, jaka przeszła nad Świętochłowicami trwa. – Z lodówek bardzo dużo poszło. Mamy straty, bo jak prądu nie było, to lodówki i zamrażarki były powyłączane. Później się dopiero okaże ile to będzie dokładnie, jak się wszystko zliczy – przyznaje Karina Pietruszka, pracownica sklepu, który został zalany przez Rawę.

Im szybciej posprząta się wszystko, tym lepiej. – Osuszyć należy piwnice, osuszyć należy plac, gdzie też jest zagrożenie epidemiologiczne. No i potem musi wejść firma, która wymyje, wyszoruje, wydezynfekuje – wyjaśnia Urszula Mendera-Bożek z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Chorzowie. Na szczęście zagrożenie obejmuje tylko osiedle Nastolatków.

Sytuacja w chorzowskiej oczyszczalni ścieków jest już opanowana. – Nie doszło do żadnego skażenia, dlatego, że woda dostała się jedynie na część mechaniczną, nie przeszła do reaktorów biologicznych – oznajmia Andrzej Cieślik z ChŚPWiK sp. z o.o.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

To, co zostało po występującej z brzegów rzece to jednak bomba z opóźnionym zapłonem. – Jesteśmy na końcowym etapie ustalania zakresu tych prac i przystępujemy do prac natychmiast, jak tylko to będzie możliwe – podkreśla Joachim Fach ze spółdzielni mieszkaniowej w Świętochłowicach. Mieszkańcy zapewnieniom nie wierzą i mówią, że ze swoimi problemami i strachem zostali sami. – Nie można dzieci wypuścić, bo latają wielkie muchy. Żeby to było w jakiś sposób zabezpieczone i zdezynfekowane, bo na razie nie mamy pomocy z miasta w tym, żeby to zdezynfekować – denerwuje się Artur Purfanek.

Na pomoc finansową też w najbliższym czasie raczej się nie doczekają. – Muszą być wnioski i muszą być konkretne i uzasadnione kwoty. Wtedy będziemy mogli mówić. To nie jest dzień po wypadku od razu – tłumaczy Eugeniusz Moś, prezydent Świętochłowic. Ale dzień po powodzi brak pieniędzy to nie jedyny problem. Potrzebna jest bowiem pomoc przy wynoszeniu rzeczy z piwnicy, a także środki do mycia, gumowce, rękawice, łopaty i wiadra.

Gotowość do pomocy deklarują strażacy, którzy choć akcję zakończyli o 5 nad ranem ciągle odbierają kolejne wezwania. – Czas do tej pory poświęciliśmy na inwentaryzację i przegląd całego sprzętu. Na uzupełnienie usterek, uzupełnienie wozów bojowych. Jesteśmy gotowi do każdej interwencji – stwierdza kpt. Piotr Habrzyk z PSP w Świętochłowicach.

Ostatecznie ręce do pracy, które w ten sposób pomogą uniknąć epidemii, zapewniło też miasto. Szkoda tylko, że większe zaangażowanie władz wymogły dopiero… media.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button