Pobiegli dla Tymoteusza

3 śmiałków właśnie dla Tymka chorego na mukowiscydozę pobiegło nad morze. Po drodze zbierali pieniądze na jego leczenie. – Czasem naprawdę ludzie dawali dużo, a czasem olewali nas totalnie – wspomina Szymon Szymiczek. To ich nie zniechęciło i biegli dalej. Zwłaszcza, że mieli wielu kibiców. – Staraliśmy się zorganizować im nocleg, na każdym etapie biegu. Każdego dnia na wieczór chcieliśmy, żeby mieli nocleg pod dachem – mówi Sebastian Węgorowski, Agencja Coral.
Nie zawsze było to możliwe. Wtedy spali w przyczepie campingowej. Fundamentem wyprawy byli natomiast rodzice. – Bez moich rodziców w ogóle chybaby się to nie udało, bo nikt inny nie zgodził się żeby tu z nami jechać tym samochodem. Plus mama gotowała, jak już wracaliśmy z biegu przychodziliśmy prosto na obiad. Pomogli nam bardzo – stwierdza Mateusz Staszek. Pomogli – to na pewno, ale sami nie dostrzegają swoich zasług. – Do nas należało tylko jechać i dbać o to, żeby się nikomu nic nie stało i to cała nasza robota – uważa Andrzej Staszek, ojciec Mateusza.
Z sukcesu cieszyli się wszyscy, chłopców powitano z honorami. Oni sami nie mogą doczekać się już spotkania z Tymkiem. – Na pewno się z nim przywitamy, pogratulujemy sami sobie, jemu też. Wiadomo chłopak jest bardzo chory, musi dzień w dzień walczyć z chorobą – niestety takie jest życie – oznajmia Szymon Jęczmionka. Życie, które w tym wypadku znacznie odbiega od uwielbianych przez Tymka bajek. – Rano jest inhalacja, potem jest oklepywanie, potem tabletka – stałe u każdego dziecka. Potem szkoła, w szkole również tabletka – wymienia Irena Witek-Bugla, matka Tymoteusza.
Miesięczny koszt leczenia chłopca to prawie tysiąc złotych. Dlatego chłopcy postanowili przeciążyć swoje nogi, by choć trochę odciążyć rodziców chłopca.