Region

Pociąg zderzył się z autobusem – na szczęście to tylko ćwiczenia

To ostatnie sekundy przez katastrofą kolejową. Widok pojazdu na przejeździe już nie raz przeraził wielu śląskich maszynistów. – Na pewno to gdzieś tam w człowieku siedzi. Natomiast o tym się nie mówi, bo to nie jest temat do rozmów. Jeżeli maszynista chce, to po taki wydarzeniu może iść na chorobowe – stwierdza Tadeusz Perchon, maszynista.

Zazwyczaj w takich chwilach maszyniści nie mają szans zareagować. Siedząc przy pulpicie sterowniczym mogą jedynie hamować, ale często nerwów tak łatwo nie da się opanować. – Może inni będą mieli inną opinię w tej sprawie, ale ja jestem w miarę odporny na sytuacje stresowe. Ale jeżeli ktoś powie, że w ogóle nie reaguje emocjonalnie na takie wydarzenia, to ja osobiście takim osobom nie wierzę – mówi Stanisław Plakiewicz, maszynista

Takie symulacje, jak dzisiejsze zderzenie pociągu z autobusem na przejeździe w Sosnowcu, to najlepszy test na to, by sprawdzić jak sprawnie działają służby. – Jest takie powiedzenie oficerów: “im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi w boju”. Dlatego chcemy, żeby ten dzisiejszy wysiłek pozorantów i tych wszystkich ludzi, którzy włożyli tu ogromną pracę był świadectwem dla wszystkich, jak należy zachowywać się na przejazdach kolejowych – tłumaczy Karol Trzoński z PKP PLK w Katowicach.

Jednak wielu zachować się nie potrafi. Podczas wypadku na jednym z niestrzeżonych przejazdów pociąg dosłownie wbił się w samochód i zanim zdążył zahamować przejechał z nim 200 metrów.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W województwie śląskim tylko w tym roku, i tylko na strzeżonych przejazdach doszło do ponad 60 wypadków. – W przypadku wjeżdżania na przejazd kolejowy trudno jest winić za wypadek kogokolwiek innego jak tylko kierowcę, który nie stosuje się do podstawowych i elementarnych zasad ruchu drogowego – stwierdza nadkom. Włodzimierz Mogiła z KWP w Katowicach.

Tych zasad trudno się trzymać nawet tam, gdzie przejazdy są strzeżone, a oczywistych sygnałów, że za chwilę może być już niebezpiecznie nie da się przeoczyć. Tylko na jednym, strzeżonym przejeździe kolejowym w Katowicach do niebezpiecznych sytuacji dochodzi nawet kilka razy dziennie. – Jak zamykam rogatki to wjeżdżają pod nie na siłę. A wtedy jedynie, co mogę zrobić, to zatrzymać rogatki, żeby mi nie połamali – mówi Mirella Fukała, dróżniczka.

Połamane rogatki to jednak najmniejsza strata. Bo ci, którzy przed przejazdem kolejowym się nie zatrzymują, ryzykują, że to pociąg zatrzyma ich życie.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button