Podjazdowy problem w Sosnowcu

Na jednym z sosnowieckich osiedli transport wózków dziecięcych do klatki polega na ich wnoszeniu. Mimo podjazdu wyjechać się nie da, bo co klatka, to inny rozstaw szyn. Mamy, babcie i prababcie próbują więc różnych technik dotarcia do domu. – Tutaj wózek w tej chwili wciągam, a natomiast dwie klatki obok wjeżdżam, czyli jest źle zrobione – mówi Elżbieta Nowak.
To fakt – przyznaje nawet wykonawca podjazdów, ale jak tłumaczy robota była wyjątkowo trudna. – Nigdzie nie idzie dostać takich szerokich, trzeba zamawiać, specjalnie kupować blachę i wyginać, nie ma takich szerokości. I dlatego dwa pasy ruchu ułatwiają dojazd do domu tylko określonym typom pojazdów. – Wykonawca powinien się dostosować do tego co mamy na rynku, a na rynku mamy takie, a nie inne wózki, prawda? Taki sprzęt jaki jest w tej chwili do dyspozycji – uważa Dorota Kowalczyk. A w salonach, w których zjawiają się przyszli rodzice – bogactwo wyboru. Każdy model to inne wyposażenie, kolor, zawieszenie, pojemność, a przede wszystkim inny rodzaj i rozstaw kół. – Przede wszystkim powinny być koła pompowane moim zdaniem, bo na polskie drogi najlepszy jest wózek na kołach pompowanych. Polski wózek jest najbardziej dostosowany do polskich dróg – tłumaczy Sonia Wieczorek, sklep Bobas.
A te wiadomo, nie zawsze przejezdne. Za stan podjazdów odpowiada spółdzielnia mieszkaniowa Hutnik. – Błąd człowieka i trzeba naprawić to natychmiast. Dzisiaj jest spotkanie i ustalą, natychmiast to trzeba zrobić – odpowiada Andrzej Górnicki, prezes SM “Hutnik”.
I takie tłumaczenie na razie musi wystarczyć najmłodszym, którzy radzą sobie jak mogą.