RegionWiadomość dnia

Połączą szpitale. Czy ktoś na tym zyska?

Tej operacji towarzyszą wyjątkowe obawy. Bo choć odbywać ma się na dwóch organizmach, to po jej zakończeniu mają stać się jednym ciałem. – Obecnie hospitalizujemy tylko 4,5 tys. Z takiej ilości pacjentów nie uzyskamy przychodu, gwarantującego nam utrzymanie naszej infrastruktury i naszych pracowników – tłumaczy Ryszard Wąsik, Szpital Reumatologiczno-Rehabilitacyjny w Ustroniu. Szpital Reumatologiczno-Rehabilitacyjny w Ustroniu jednak na razie nie tonie w długach. Niedawno został gruntownie wyremontowany i wyposażony w nowoczesny sprzęt. Mimo to jego dyrektor twierdzi, że jedynie fuzja z urazówką w Piekarach Śląskich może zapewnić mu świetlaną przyszłość. Bo jak tłumaczy te nowe mury szybko popadną w ruinę bez przypływu pacjentów. A tych wciąż najwięcej jest na Górnym Śląsku.

Z lekarzami i pielęgniarkami szpitala nikt zmian nie konsultował, dlatego czują się zagubieni. – Może jako jednostka samodzielna również udałoby nam się ten kontrakt zwiększyć. Nie wiem. To są takie nasze znaki zapytania – mówi Dorota Kopołka, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Ustroniu. – Marszałek wystąpił o wdrożenie planu naprawczego. Obawiamy się, że ten plan naprawczy to jest przejęcie naszej placówki – twierdzi Marzena Boberek, związki zawodowe pracowników szpitala w Ustroniu.

Wizja masowych zwolnień to ich największa obawa. Ale jak mówią zwolennicy fuzji – to obawy na wyrost. – Nikt nie straci pracy w Szpitalu Śląskim Reumatologicznym, a wręcz celem poprawy jakości usług trzeba będzie doinwestować ten ośrodek – nawet w materiał ludzki – zapewnia Bogdan Koczy, dyrektor szpitala w Piekarach Śląskich. W obronie ludzkiego materiału stanęli lokalni politycy. – Uważam tę decyzję za – jak się to u nas komentuje – skok na majątek naszego szpitala w Ustroniu. Skierowałem interpelację do ministra zdrowia o nadzór tego procesu – informuje Stanisław Szwed, poseł PiS.

Marszałek województwa śląskiego, który zarządza obiema placówkami, zaznacza, że na fuzji nie straci nikt, zyskać mają za to pacjenci. – O to nam chodzi, aby pacjent po przebytej operacji momentalnie trafiał na rehabilitację do Ustronia. Taka jest idea połączenia – wyjaśnia Adam Matusiewicz, marszałek województwa śląskiego.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

To połączenie tyle, że komunikacyjne, może wydawać się drogą przez mękę. Bo po przebytej operacji pacjent na oddział rehabilitacyjny przebyć będzie musiał ponad 100 kilometrów. Taką drogę pokonała Natalia Kosterewa z Tarnowskich Gór, która cierpi na przewlekłe zapalenie stawów. Na przyjęcie na oddział czekała kilka miesięcy. Ale niektórzy w kolejce czekają nawet osiem lat. – Już przeszłam wszystkie Katowice i wszystkie okoliczne poradnie i nic. Jedynie co mi pomagało to sterydy. Dla mnie to jest ostatnia deska ratunku – mówi.

Czy fuzja okaże się deską ratunku czy rzucaną pod nogi kłodą? To teraz trudno przewidzieć. Do przewidzenia jest jednak to, że bez jasnych zasad połączenia obu placówek, czeka je strajk personelu. A wtedy dobra pacjentów trudno będzie wypatrywać.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button