Policyjne radiowozy bez AC

Wystarczy jeden podpis i można śmiało ruszać w drogę. Policjanci śląskiego garnizonu dostali do podpisu deklarację ubezpieczeniową, która po ewentualnej szkodzie z winy policjanta, pokryje koszty jej naprawy. – W zeszłym tygodniu otrzymałem ten druk do wypełnienia i usłyszałem, że jeżeli nie zapłacę za tę polisę, to nie będę mógł prowadzić pojazdów służbowych – mówi Rafał Jankowski, NSZZ Policjantów Województwa Śląskiego.
Bo jak się okazuje pojazdy służbowe nie mają wykupionej polisy AC. Ubezpieczenie proponowane policjantom nie jest obowiązkowe, a jego koszt to około sto pięćdziesięciu złotych rocznie. – Wydaje mi się, że tutaj koszty powinna ponosić firma, a nie my z własnej kieszeni, ponosić koszty tego ubezpieczenia. Na pewno te pieniążki można wykorzystać w zupełnie inny sposób, wykorzystać w budżecie domowym.
Jednak jak mówią przedstawiciele policji, funkcjonariusze inwestując dwanaście złotych miesięcznie w ubezpieczenie, inwestują w swoją spokojną służbę. Bo jak wiadomo wypadki nie omijają także policyjnych radiowozów. – Jeżeli z jego winy zostanie uszkodzony, wtedy jest zobowiązany taki policjant do pokrycia szkód, oczywiście do pewnej wysokości określonej przepisami. Jeżeli ma ubezpieczenie, wtedy czyni za niego to ubezpieczalnia – wyjaśnia podinsp. Andrzej Gąska, Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach.
A policjant ma święty spokój. Jednak jak podkreślają związkowcy, ten spokój powinno zapewnić stróżom prawa ich szefostwo. – Kupuje się już mercedesy, skody, kia. To są wartościowe samochody, więc wydaje mi się, że jest to ekonomicznie uzasadnione, żeby policja polisę AC zakupiła – stwierdza Wiesław Budak, NSZZ Policjantów Województwa Śląskiego.
To jednak nie jedyne źródło oszczędności w policji w ostatnich latach. W zeszłym roku jako pierwsi informowaliśmy o tym, że funkcjonariusze odchodzący na emeryturę muszą razem z bronią i mundurem, oddawać państwu swoją bieliznę. – Musiałem dokonać gruntownego przeglądu swojej szafy, bo skarpety, które otrzymałem dwa lata temu były już bardzo wyeksploatowane – mówi Piotr Budzyń, emerytowany policjant, wyp. arch. Nie wyeksploatowane wydają się za to sposoby policyjnych szefów na oszczędzanie. Policjanci nie dość, że zostali puszczeni boso, to na dodatek pieszo.