Politechnika w odwrocie

Piotr Sindera już teraz stara się realnie patrzeć w przyszłość. Wierzy, że wybrał studia, które zapewnią mu godne życie. – Jakoś sobie radzę, przeszedłem przez matematykę, fizykę i jestem tutaj – mówi Sindera.
Od niedawna na Politechnice Śląskiej jest też tegoroczna maturzystka Monika Nawrotek. Od zawsze marzyła o studiach technicznych. – Po studiach technicznych, są leprze perspektywy zawodu, znalezienia dobrej pracy, a poza tym magister inżynier brzmi bardzo dumnie, a kobieta inżynier to już w ogóle klasa sama w sobie – uważa Nowrotek.
Ale o ile chętnych do studiowania biotechnologii jest wielu, o tyle wydziały elektryczny i mechaniczno-technologiczny – świecą pustkami.
O tym, że na Politechnice nie ma taryfy ulgowej przekonał się Tomasz Lemm, który spędził na wydziale elektrycznym trzy lata. Spasował i zamienił komputer, na strzykawkę. – Poszedłem za swoim powołaniem, za tym co dyktowało mi serce i zmieniłem studia z Politechniki, ze studiów typowo ścisłych na ratownictwo medyczne, gdyż wolałem pomagać ludziom i ratować ludzkie życie, pomimo tego, że rodzice dalej woleliby żebym został inżynierem – mówi Lemm.
A bycie inżynierem, teraz to duże pieniądze i możliwości awansu. Na brak pracy specjaliści też nie mogą narzekać. – Widać to wówczas, kiedy rekrutujemy na poważne, specjalistyczne stanowiska, kiedy na przykład na 10 dokumentów aplikacyjnych tylko dwoje kandydatów spełnia nasze oczekiwania – stwierdza Arkadiusz Niewęgłowski, prezes firmy Sileman.
Pracodawcy dużego wyboru nie mają, maturzyści jeszcze tak. W październiku szczęśliwcy, którzy przebrną egzaminacyjny młyn w blasku chwały zasiądą w tych ławach. Ale to będzie oznaczać, że prawdziwy bój o przetrwanie dopiero przed nimi.