Polityczne wzloty i upadki 2009

Jerzy Buzek – ten pan zdecydowanie ma do świętowania powody. Jeszcze kilka miesięcy temu związkowcy grzmieli, że wszystko co w górnictwie złe to jego wina. Potem był dzień wyborów do Europarlamentu – prawie czterysta tysięcy głosów – absolutny rekord. Miesiąc później kolejny sukces – przewodniczący Parlamentu Europejskiego, tak wysokiego stanowiska nie zajmował jeszcze żaden Polak. No i twardzi górnicy zmiękli. – Musimy jako związek skorygować swoje oceny: tak dużo ludzi nie może się mylić, to może my jesteśmy w błędzie – powiedział Andrzej Chwiluk, przewodniczący ZZG. U nas już bez pomyłek – profesor dostaje jedynkę, ale na tym wcale nie zamierza poprzestawać. – Robić wszystko co należy do mnie, żeby pomagać innym, żeby być otwartym.
A propos otwierania. Po półroczu politycznego niebytu wreszcie wraz z otwarciem biura na świat otworzył się europoseł Marcinkiewicz – Bogdan. – Przy okazji jakiejś kolacji, w gronie przyjaciół jeżeli ktoś mówi coś o wyborach to mówią: Bogdan, ty się nawet nie odzywaj – żartuje europoseł. Zupełnie nie do śmiechu było Adamowi Matusiewiczowi, który po cichu liczył, że to on dołączy do trójki europoselskich weteranów z PO.
Ze sztandarem PiS-u na europejskie salony wbiegł Marek Migalski. W barwach czerwonych profesor Gierek – mimo, że to SLD kopało pod nim dołki i na liście wyborczej dało mu dwójkę. A my dwójkę... na liście wydarzeń politycznych dajemy eurowyborom, w których mimo całkowitego poświęcenia śląscy PSL-owcy po raz kolejny nie wywalczyli mandatu. – Były raczej nudne, mało spektakularne, nic takiego zaskakującego się nie wydarzyło. Wygrali ci co mieli wygrać – podsumował dr Tomasz Słupik, politolog UŚ.
Na otarcie łez – posiłki przyszły ze stolicy. – Ja zgłosiłem się na ochotnika, żeby mieć Katowice z ramienia PSL-u ”europejsko” pod opieką – informuje Jarosław Kalinowski, eurodeputowany, PSL. Lista ważnych wydarzeń powoli się kończy, na trzecim miejscu ex aequo sejmowi ”Platformersi”: poseł Dolniak – nowy szef klubu Platformy i poseł Sekuła, któremu przewodnictwo sejmowej komisji badającej aferę hazardową może pomóc rozbić bank, ponieważ jest kandydatem PO na prezydenta Zabrza. Dodajmy kandydatem nie z losowania, a z wyboru. Dlatego wybierzemy również trzy wydarzenia polityczne, które życia nikogo nie są w stanie zmienić, ale może choć osłodzą gorzki smak poważnej debaty publicznej. – Śląska polityka jest jak pudełko czekoladek w Forreście Gumpie. Nigdy nie wiesz na co trafisz – stwierdza Marcin Zasada, dziennikarz.
Dlatego na listach do Europarlamentu miliony jego zdeklarowanych wyborców nie mogły skreślić Adama Słomki z KPN, a to tylko dlatego, że w wigilię wyborów ten z listy skreślił się sam o mało nie wywołując fali rytualnych samobójstw wśród nieprzeliczonych rzesz zwolenników. – To jest krzyk protestu przeciw takim dziwnym standardom demokracji bez demokracji.
Gdzie nie ma, tam nie ma, bo dwójka na liście przed nami i PSL, w którym z męskiego, kanciastego przecież trójkąta figlarna demokracja zrobiła koło. – Jest koło radnych PSL gdzie jestem ja i mecenas Piotrowski i jesteśmy stabilni – mówił Marian Ormaniec. Częścią układu stabilizacyjnego Ormaniec-Piotrowski chciałby być też Wilk, Zygmunt Wilk. I choć nie największy z niego Basior w stadzie to chciałby nie tylko w niej być, ale tej ludowej watasze chwacko przewodzić: – Zostałem obdarzony funkcją bycia przewodniczącym. A że w PSL jak w starożytnym Egipcie władza pochodzi od Boga, to Wilka-Pomazańca Ormaniec – w tym przypadku chyba ateista mógł pokonać tylko w jeden sposób – kwestionując Wilka istnienie. – Pana Wilka traktujemy jakby nie było go wśród nas.
I może słusznie – sprawy nie było. Tak jak między nimi nic nie było. Żadnych zwierzeń, wyznań żadnych. Nic ich ze sobą nie łączyło. Nasza trójka to radny Świetlicki, który z gracją Chucka Norrisa wystąpił z PiS. – Ja jestem, przepraszam byłem członkiem PiS od początku, dlatego ta decyzja była dramatyczna.
My jesteśmy, przepraszam byliśmy świadkami powyższego i faktycznie, było to dramat i komedia zarazem nawet w kilku aktach.