Polscy płetwonurkowie dotarli do wraku ORP Grom

Duża głębokość, silne prądy i do tego bardzo zimna woda. Tak wyglądało nurkowanie w Narviku. – Widziałem przed sobą kolegów, którzy płynęli przede mną też za źródłem światła, więc częściowo oświetlali ten wrak. Wrażenie nieprawdopodobne, aż mam gęsią skórkę jak o tym mówię – wspomina jeden z płetwonurków. Trudno się dziwić skoro zobaczyć jeden z najważniejszych okrętów polskiej marynarki wojennej mogli do tej pory tylko nieliczni. Pierwsi do niszczyciela “GROM” dotarli nurkowie z Norwegii.
Teraz na głębokość aż 105 metrów zeszli członkowie Stowarzyszenia Globe Diving Club z Katowic. – Czterech nurków dla których zaplanowaliśmy zejście na maksymalną głębokość czyli na wrak, dwóch nurków z tak zwanego supportu, którzy byli potrzebni do zabezpieczenia tego nurkowania – mówi Radosław Bizon, Stowarzyszenie Globe Diving Club.
Sześciu śmiałków do tej ekspedycji przygotowywało się przez dobrych kilka miesięcy. – Nie wierzyłem do końca, że się powiedzie. Udało się załatwić i zgodę na nurkowanie w Narviku i łódź, a przede wszystkim udało się szczęśliwie wynurzyć – mówi Grzegorz Rutkowski, Stowarzyszenie Globe Diving Club. Jak mówią nurkowie w tej podwodnej wyprawie nie chodziło tylko o to by zaliczyć kolejny wrak czy pobić kolejny rekord głębokości. – Kwestia dokumentacji filmowej, zdjęciowej jest tutaj bardzo ważna i w zasadzie to był priorytet – mówi Marek Klyta, Stowarzyszenie Globe Diving Club.
Na samym wraku ze względów bezpieczeństwa mogli spędzić jedynie piętnaście minut, a sfilmować udało się wiele. – Te najciekawsze miejsca czyli działo, wyrzutnie torped udało się sfilmować. Posiadamy dokumentację zdjęciową – mówi Rutkowski. A to dopiero początek dużego projektu “GROM”. Nurkowie już teraz planują kolejne zejście do wraku. – Ze sprzętem już cięższym, z sonarami, z jakimś pojazdem podwodnym, który pozwoli nam na bardzo dokładne udokumentowanie wraku – mówi Bizon.
Zapisał się szczególnie w kartach historii Polski, a o którym tak naprawdę niewiele wiadomo. Dlatego znawców historii i miłośników militarii tak bardzo cieszy fakt, że ktoś wpadł na taki pomysł. – ORP Grom jest nienaruszony, jest po zbombardowaniu w dziewiczym stanie. Wylądował na dnie i tylko tyle co go ruszyło do tej pory to bezlitosna morska woda – mówi Wacław Widuchowski, Grupa Militarna Śląsk.
Pociski, działa, wyposażenie – niemal wszystko nienaruszone i na wyciągnięcie ręki. Teraz rękę do pomysłodawców ekspedycji wyciągąją muzea, które z wiedzy, filmów i zdjęć chccą skorzystać. Być może skorzystają także szkoły, bo przecież nie zawsze jest szansa na to by tak głęboko zanurzyć się w przeszłość.