Polskie piekło Chińczyków

Bez prądu, bieżącej wody i niemal bez jedzenia. Tak skończyły się marzenia pracowników z Chin o lepszej przyszłości. W Polsce chcieli zarobić pieniądze. Nie udało się. – Najważniejsza jest moja rodzina. Przyjechałem tu, bo miałem nadzieję, że uda mi się zarobić na szkołę dla swoich dzieci. To był mój cel – wyjaśnia Guan Huai Qing. Najpierw chciał go zrealizować w Warszawie. Przeszkodzili oszuści. O całej historii przypadkowo dowiedziała się Elżbieta Poznańska, tłumaczka, która pomaga Chińczykom. – Przyjechali do legalnej pracy w polskiej firmie. Na skutek manipulacji swojego rodaka, tłumacza zostali z tej firmy wyłuskani i następnie sprzedawani do pracy w różnych miejscach. Nie dostawali za nią wynagrodzenia.
Mogli liczyć tylko na pomoc przychylnych ludzi. Dlatego Elżbieta i Robert postanowili im pomóc. Wyszukali na Śląsku firmę, która miała doświadczenie w zatrudnianiu Chińczyków. I znowu pudło. Sytuacja się powtórzyła. – Chcemy doprowadzić do sytuacji, że ten pan zapłaci im to co zarobili. I odpowie za te rzeczy, które według mojej opinii są zwykłymi przestępstwami. Ohydnymi dlatego, że robionymi w sposób świadomy – opowiada Robert Milas. Na dodatek ludziom, którzy pozostawieni sami sobie nie mają możliwości obrony. Już teraz radzą sobie, jak tylko mogą. Nie oczekują pomocy, ale też jej nie odmawiają. – Ryż sprowadzamy, jarzyny. Cokolwiek tym ludziom trzeba pomóc, bo żal patrzeć na tych ludzi. Naprawdę są mili, uśmiechnięci, czyści – mówi Mirosław Merda, właściciel sklepu.
Czyści prawdopodobnie nie są przedsiębiorcy. Z właścicielem firmy Eurochiny próbowaliśmy się skontaktować. Bezskutecznie. Ale sprawa już została zgłoszona policji. Nawet gdy Ci mężczyźni wrócą do Chin – postępowanie będzie toczyło się nadal. – Jest to niezależne. Jeżeli okaże się ich pracodawca naruszył przepisy prawa zostanie pociągnięty do odpowiedzialności karnej – tłumaczy asp. sztab. Ryszard Padewski, KMP w Mysłowicach. Im zależy jedynie na wynagrodzeniu za ich pracę. Bo, żeby przyjechać do Polski musieli zadłużyć się u pośrednika, który załatwił pracę, na 15 tysięcy dolarów. – Takich ludzi na świecie jak pan K. jest bardzo niewielu. Większość ludzi jest dobrych, którzy nie żyją z oszustwa. A ta sytuacja nauczyła mnie bardziej uważnie przyglądać się wszelkim propozycjom. Ale to nie znaczy, że już nikomu nigdy nie zaufam – stwierdza Yuan Xian Zi.
Oby inni mieli lepszą intuicję. Bo podobno właściciel Eurochin po “złych doświadczeniach” z Chińczykami chce sprowadzać do pracy… Afrykańczyków.