RegionWiadomość dnia

Pomagają najmłodszym pacjentom. Wolontariusz 50 plus

Nierozłączni, nie tylko z mamą, ale i medyczną aparaturą. Na chorzowskim oddziale hematologii i onkologii część małych pacjentów spędza całe miesiące. 10-letnia Zuzia, zmagająca się z białaczką, spędza w szpitalu kolejny – piąty miesiąc. – Jak przychodzą dodatkowe dolegliwości związane z leczeniem, nie ma nastroju, jest senna, apatyczna – mówi Jolanta Hanzel, mama walczącej z białaczką Zuzi.

Ożywić pacjentów do walki z chorobą chcą wolontariusze z Wojewódzkiego Parku Wypoczynku w Chorzowie. Grażyna Kołbuk ma w tym spore doświadczenie, zdobywane przez lata w przedszkolach. Wciąż chce rozweselać dzieci. – Mam na tyle dużo energii, dobre zdrowie, że teraz, gdy nie mam pracy, muszę poświęcić komuś to co mam w sobie, te pokłady doświadczeń, które zdobyłam, wiedzę, którą zdobyłam – mówi. – Dzieci mają ciocię, babcię, czasem nazywają szaloną, bo babcia jeździ na nartach, jeździ na rowerze, chodzi po górach, babcia jest szalona, pożytecznie szalona – mówi Elżbieta Wojnarowska, wolontariuszka Parkowej Akademii Wolontariatu.

Pożytki z tej pokoleniowej integracji mają czerpać obie strony. Parkowi wolontariusze zasłynęli już między innymi szalikiem dla chorzowskiej Żyrafy. To tylko zaostrzyło ich apetyt, na kolejne akcje. – Spacerując po parku widzieliśmy wielu ludzi, którzy samotnie spędzają czas. Mówili nam, że potrzebne nam jest miejsce, gdzie mogą razem porozmawiać, spotkać się. To była ich potrzeba, ale my staraliśmy się im wyjść na przeciw – mówi Magdalena Sekuła, koordynator Parkowej Akademii Wolontariatu.

Kilkunastu wolontariuszy 50 plus, ma na stałe zagościć w szpitalnych świetlicach, niczym przyszywani dziadkowie i babcie. – Mali pacjenci mają to do siebie, że ich zainteresowania są zmienne. Wizyta tak wielu wolontariuszy pozwala nam dopasować ich aktualne zainteresowania, do możliwości ich spełnienia – zauważa Grzegorz Grzegorek, Chorzowskie Centrum Pediatrii i Onkologii.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Aleksander Kokot mając czternaście lat wygrał z guzem mózgu. Dwa lata później został wolontariuszem Fundacji Mam Marzenie. Każda wizyta w szpitalu to powrót do trudnych wspomnień, ale jak przyznaje, jego historia pomaga walczącym z nowotworami dzieciom. – Nie są świadome te mniejsze dzieci, większe raczej są, ja się nie przejmowałem chorobą, ale różnie to jest. Jedne dzieci są smutne, ale każdy ma jakąś nadzieję, że zostanie wyleczony – stwierdza. A im więcej osób ma nadzieję na ten szczęśliwy finał, tym mniej pochmurna może być walka z chorobą.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button