RegionWiadomość dnia

Pomoc na wagę życia, czyli ratownicy z własnej woli

Ratownicy z własnej woli. Bez doświadczenia, ale z doskonałą wiedzą jak się zachować. 18-letni Krystian Molenda jako jeden z pierwszych ruszył na pomoc. Na miejscu katastrofy kolejowej pracował całą noc. – Jeden wielki szok, każdy krzyczał pomocy. Udzielaliśmy pomocy tym, którzy najbardziej jej potrzebowali. Nie wiem tak od siebie, to jakoś wyszło. Pierwszy test z dojrzałości zdał wzorowo, bo zanim nadeszła tu profesjonalna pomoc wspólnie z kolegami uratował kilka osób. – Byli ściśnięci siedzeniami po prostu, nie dało się ich odblokować. Nie dali się ruszyć, zerwaliśmy wszystkie siedzenia i pomału ich wyciągnęliśmy. Później wyszliśmy z pociągu i udzielaliśmy pomocy innym – dodaje Krystian Molenda.

Razem z nim był jego brat. Kilka dni temu prosił strażaków by przyjęli go na ochotnika. W nocy pracował jak jeden z nich. – Wyciągałem ludzi spod złomu. Krzyczeli, że ich boli, dlatego starałem się im jak najbardziej pomóc – opowiada Sławomir Molenda. Profesjonalna pomoc na miejscu katastrofy pojawiła się błyskawicznie. Wśród pierwszych ratowników był Artur Gunia. Jak mówi podczas kilkuletniego straży nie spotkał się z tak dramatycznym wezwaniem. – Dziewczyna, którą ja zauważyłem. Była ona tak dość trudno schowana, bo prawie leżała na podłodze i miała zmiażdżone nogi – mówi Artur Gunia, PSP w Zawierciu.

Na pomoc pasażerom ruszyło 450 strażaków, 35 karetek i 3 śmigłowce. – Niestety niektóre były dosyć zmasakrowane m.in. jeden taki ciężki stan dekapitacja, czyli ciało bez głowy. Po raz pierwszy zobaczyłem w życiu, że wagon, który jest potężną ilością stali można w ten sposób wygiąć. Wagon był złamany, a dach był na miejscu podłogi – relacjonuje Michał Świerszcz, koordynator akcji ratunkowej w Chałupkach

Dla Michała Świerszcza to kolejna tak duża akcja. W 2009 roku był w ekipie pierwszej karetki pogotowia, jaka pojawiła się w dniu wybuchu metanu pod kopalnią Wujek, gdzie zginęło 20 górników.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

W szkole w Goleniowach pomagało im ponad 50 ochotników. – Było mnóstwo telefonów. Były całe rodziny, rodzice, także cały czas udzielaliśmy informacji o poszkodowanych – oznajmia Jolanta Uramowska, dyrektor Zespołu Szkół w Goleniowach.

Pod wrażaniem akcji w Chałupkach są również zaprawieni w bojach ratownicy. Grzegorz Pyka brał udział w akcji ratunkowej w kopalni Halemba-Ruda Śląska. Jak mówi ratownicy przy takich wypadkach nie zadają zbędnych pytań. – Śpię sobie w nocy, godzina trzecia telefon. Podchodzę do niego – Kopalniana Stacja Ratownictwa Górniczego. Człowiek wie już co jest, nawet żona już nie pyta, telefon-idziemy do pracy. Aleksander Malcher pięć lat temu pracował na gruzach hali MTK. Dla niego największa katastrofa budowlana w historii była też osobistym dramatem. – Straciłem w tej hali dwóch braci, wiem jak to wygląda jakie jest poświęcenie ludzi. Oni robią wszytko ponad siły ludzkie, żeby ci poszkodowani tą pomoc otrzymali.

Ci którzy z nią przyszli z reguły nie czują się bohaterami. – Czuję się normalnie. Pomogłem osobom, które tego potrzebowały i na pewno też by to zrobiły – podkreśla Krystian Molenda. Tu rąk do pomocy nie zabrakło, tak jak potrzebnego sprzętu. Nic jednak nie mogło tu zastąpić takich osób jak nasi bohaterowie.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button