RegionWiadomość dnia

Ponad 1700 dni w kolejce, czyli nieuleczalny system

Pan Jarosław Bielawski należy do grona szczęśliwców. Ostry zawał serca spowodował, że dwa dni temu trafił na stół operacyjny. Pomoc przyszła błyskawicznie, bo to nagły przypadek i stan zagrożenia życia. – Przed samą operacją 7 godzin, diagnoza był już w zasadzie postawiona tu w szpitalu na miejscu. Zabieg przeszedł bardzo wspaniale i pomyślnie. Inni tyle szczęścia nie mają. – W tej chwili w szpitalu zapisujemy pacjentów na lipiec 2015, ale nie jest to jednoznaczne, że w tym terminie zrealizujemy tą usługę – informuje Krzysztof Leki, z-ca dyrektora Woj. Szpitala Specjalistycznego w Tychach.

Kolejki do specjalistów w śląskich szpitalach są coraz dłuższe. Z danych NFZ wynika, że prawdziwe rekordy bije szpital rehabilitacyjny w Ustroniu. Tutaj na endoprotezę czekać trzeba ponad 5,5 roku! Na okulistce w Chorzowie wolne miejsca… dopiero za trzy lata. W Tychach jest jeszcze gorzej. – Na jedno miałam wylew, to też czekałam trzy lata. Miałam w zeszłym roku operację i teraz drugą mam na drugie oko, także w sumie 4 lata – mówi Marianna Madejczyk, która dziś przeszła operację zaćmy oka. Ale i sercowcy nie mają lekko. – Same dwa duże ośrodki kliniczne nie zabezpieczyłyby chorych w stanach zagrożenia życia w zawale. One są filarami Ochojec i Śląskie Centrum Serca to są najważniejsze, na nich spoczywa ciężar – zaznacza prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.

Dlatego sporo czasu upłynie, nawet dwa lata, zanim chory trafi na oddział kardiologiczny śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. – Choroby kardiologiczne mają to do siebie, że im wcześniej zostanie włączone leczenie, tym bardziej skuteczne i to znacznie podnosi komfort życia pacjenta – podkreśla Anna Zaks, prezes zarządu Polskiej Grupy Medycznej.

A ten najlepszy nie jest. W Sosnowcu do tej pory był tylko jeden oddział kardiologiczny. Pacjenci nawet z ostrym zawałem dowożeni byli do szpitali w Katowicach i Zabrzu. Teraz ma się to zmienić. Nowo otwarte w mieście Centrum Kardiologii dysponuje 16 łóżkami. – Jest tylko problem rozliczeń z NFZ-em zapłacić za to co zostało wykonane, bo wykonane zostało bezzwłocznie, natomiast są pacjenci oczekujący w kolejce np. do wszczepienia rozrusznika i tam gdzie zespoły wieńcowe są stabilne i gdzie można poczekać, oczywiście wraz z uruchomieniem tego ośrodka te kolejki na terenie powiatu skrócą się – myślimy o połowę – uważa Zbigniew Swoboda, dyrektor Szpitala Miejskiego w Sosnowcu. Gdzie indziej już tak różowo nie będzie, bo służba zdrowia nie tylko na Śląsku cierpi na chroniczny brak pieniędzy. – Gdybyśmy chcieli sfinansować wszystkie świadczenia, które mogły być wykonane na Śląsku bez względu na kolejki, to potrzebowalibyśmy kilkaset mln zł rocznie więcej. Gdybyśmy chcieli do tego wszystkie kolejki zlikwidować byłyby potrzebne kolejne miliardy – tłumaczy Jacek Kopocz, rzecznik śląskiego oddziału NFZ.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Tych w tym roku na leczenie szpitalne śląski NFZ ma więcej niż w 2011 i to o ponad 150 mln zł. Konkretnie 3 mld 360 mln zł. Lekarze podkreślają jednak, że to nie ograniczone fundusze, a zawiłe procedury zafundowane im właśnie przez NFZ wydłużają kolejki do szpitali. – Z satysfakcją liczą kolejne osoby, które siedzą w kolejkach czekając, a część z tych ludzi niestety, którzy nie mają przebicia, możliwości, nie wiedząc jak to po prostu zrobić, z tej przyczyny umiera. Ale winowajcą śmierci tych ludzi jest Narodowy Fundusz Zdrowia – mówi Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.

Jeżeli kogoś stać, to sobie prywatnie zrobi operację a inni czekają cierpliwie, a inni jeszcze w ogóle nie doczekają, bo już im niepotrzebne, bo zejdą z tego świata – dodaje Helena Gaweł, pacjentka z Tychów.

Wcześniej, czy później każdego to czeka. Ale czy akurat musi to nas spotkać czekając na pomoc lekarza, która z zasady powinna przyjść błyskawicznie.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button