Porzucone niemowlę w Zabrzu

Rano na przystanku autobusowym Adrian Broda zauważył sportową torbę. Dzięki jego ciekawości nie doszło do tragedii. Bo zawartość zniszczonej, sportowej torby, była zupełnie inna, niż sobie wyobrażał. – W pierwszym momencie myślałem, że to lalka, i że ktoś sobie robi żart. Poruszyłem torbą i dziecko się też poruszyło, po prostu myślałem, że zawału dostanę. Na przystanek wrócił ze swoim szefem. Razem wezwali policję, a noworodka zabrali do pobliskiego tartaku, w którym pracują. – Dziecko było spokojne. Spokojne, trochę się ruszało główką tylko, ale spało. Widocznie było nakarmione, że nie płakało – opowiada Sławomir Koszczka, który zawiadomił policjantów o porzuconym dziecku.
Było również ciepło ubrane i otulone kocem. Być może miejsce porzucanie noworodka nie zostało wybrane przypadkowo. O tej porze z ulicy Bytomskiej w Zabrzu-Biskupicach odjeżdżają pierwsze autobusy i tramwaje. – Ludzie do pracy dojeżdżają, tu są dwa przystanki z jednej i drugiej strony, raczej jest duży ruch – mówi Bogumiła Pietryga, która mieszka obok przystanku. Policjanci rozpoczęli już poszukiwania rodziców noworodka. Na razie wiadomo, że poród nie odbył się w szpitalu. Pępowina była podwiązana sznurówką. – Ze wstępnych ustaleń wynika, że poród nastąpił od jednego do trzech dni wstecz – informuje podkom. Dariusz Koniak, Komenda Miejska Policji w Zabrzu.
Dziewczynka trafiła do Centrum Pediatrii w Zabrzu. Leży w inkubatorze, bo jej stan jest poważny. Wykonano już pierwsze badania. – Dziecko jest wydolne oddechowo. Nie mniej jednak jest uogólnione zakażenie i rokowania co do dalszych losów dziecka na tę chwilę są bardzo niepewne – mówi dr Dariusz Budziński, naczelny lekarz Centrum Pediatrii w Zabrzu. Tak jak niepewny był los dziewczynki jescze kilkanaście godzin temu. – Całe szczęście, że na przystanku, gdzie ktoś może znaleźć to dziecko, że nie znalazło się na śmietniku, czy w krzakach – oznajmia Sławomir Koszczka.
Bo i takie historie nie tylko z Biskupicach się zdarzały. Żeby było ich jak najmniej między innymi w domu zakonnym sióstr Jadwiżanek w katowickich Bogucicach uruchomiono tzw. okno życia. Jak mówi siostra Rafaela to właśnie tu matki, które z różnych powodów nie chcą wychowywać świeżo narodzonych dzieci, powinny zostawić niemowlaki. Bo gdy tylko uchyli się okno, włącza się alarm. Dzięki temu noworodek od razu trafia pod opiekuńcze skrzydła. – Tutaj jest większa szansa na uratowania tego życia. Które wcale nie musi zgasnąć, kilka dni po urodzeniu.