RegionWiadomość dnia

Potrącił śmiertelnie mężczyznę i uciekł. Dostał 5 lat

Winny. Co do tego sąd nie miał żadnych wątpliwości. Dziś Krzysztof M. usłyszał wyrok. – Wymierzam mu karę pięciu lat pozbawienia wolności – poinformował sędzia Szczepan Stawczyk, Sąd Rejonowy w Radomsku.

Nie na taki finał czekała rodzina tragicznie zmarłego Marcina. – Dla mnie to jest kpina. Pięć lat to jest stanowczo za mało. Co to za argument, że dziecko jego nie będzie znało ojca? A nasze dziecko? My dziecka nie mamy? Natalka nie ma ojca i już go nie zobaczy, ona może go jedynie pamiętać ze zdjęć, a oni argumenty stawiają, że jego dziecko nie będzie go pamiętać. On przecież kiedyś wyjdzie z więzienia – mówi Lidia Pajdak, mama tragicznie zmarłego Marcina. – Nawet jakby dwanaście lat dostał to nie jest wystarczająco. Marcina nie idzie wycenić na lata – dodaje Marzena Czajkowska – Pajdak, żona tragicznie zmarłego Marcina.

28-letni Marcin Pajdak zginął 25 października na krajowej jedynce. Wracał z kolegą z delegacji. Po drodze zepsuł im się samochód. Mężczyźni zostawili go na poboczu. Ubrani w odblaskowe kamizelki ruszyli poboczem, oświetlając drogę latarkami. Szukali pomocy. Do najbliższej stacji benzynowej mieli niespełna tysiąc metrów. Nie doszli… – Kiedy policjanci pojechali na miejsce, zastali tam udzielających pomocy lekarzy. Okazało się, że dwóch pieszych, którzy szli poboczem, zostali potrąceni, czy najechani przez samochód ciężarowy – mówi mł. asp. Aneta Komorowska, KPP w Radomsku.

Kierowca tira nawet się nie zatrzymał. Marcin Pajdak zginął na miejscu. Jego kolega został ranny. – Osoba, która ucieka z miejsca zdarzenia, która nie udziela pomocy, nieważne czy ofiara potrzebuje tej pomocy, czy nie potrzebuje, to jest dla mnie morderca – mówi Marzena Czajkowska – Pajdak, żona tragicznie zmarłego Marcina.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

Żona pana Marcina rozpoczęła walkę o to, by sprawca śmierci jej męża został złapany. Rozpytywała na forach internetowych, wynajęła też prywatnego detektywa. – Tak jak to w przysłowiu: po nitce do kłębka. Udało nam się trafić na firmę transportową, w której był zatrudniony sprawca – informuje Arkadiusz Andała, prywatny detektyw. Okazał się nim właśnie Krzysztof M. Mężczyzna został doprowadzony na policję. Ruszył proces. – Oskarżony przyznał się do samego faktu spowodowania wypadku – tego przynajmniej nie kwestionował. Co prawda twierdził, że ta świadomość dotarła do niego po znacznym czasie – mówi sędzia Szczepan Stawczyk, Sąd Rejonowy w Radomsku.

Ale jak zeznał myślał, że wjechał w drogową barierkę. Dlatego pojechał dalej. – Trudno mówić czy 12, 10 czy 5 lat komuś wróci życie, bo nie wróci. Okoliczności tej sytuacji i postawa oskarżonego, która była fatalna nie tylko w dniu zdarzenia, ale miesiąc później i przez całe postępowanie i sądowe, wskazuje na to, że tu nie ma okoliczności, które powinny sąd nakłaniać do złagodzenia tego wymiaru – stwierdza Maria Majkowska, oskarżyciel posiłkowy.

Złagodnieć nie zamierza za to rodzina pana Marcina. – Tego się nie da zapomnieć. Ja jako matka, do końca życia nie zapomnę, że straciłam jedynego syna. Wierzy, że w tej walce nie będzie sama.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button