Region

Powitanie mistrza na lotnisku w Pyrzowicach

Nastrój radosny, bo inaczej być nie może. Co prawda tym razem nie jako pilot, ale jako pasażer Sebastian Kawa wylądował na pyrzowickim lotnisku. I jak mówi, ten szósty złoty medal mistrzostw świata wcale go nie zmienił – ani jako człowieka, ani zawodnika. – Zupełnie nic prawie się nie zmieniło, ciesze się, że zdobyłem ten medal, ciesze się, że udowodniłem, że potrafię się nauczyć czegoś nowego, bo zawody głównie polegały na tym, żeby się nauczyć rywalizacji z przeciwnikami w nowym miejscu – stwierdza mistrz świata w szybownictwie. Czyli w Chile.

Tomasz Kawa, ojciec mistrza przebieg zawodów śledził na bieżąco. I jak mówi, były sytuacje, że cała rodzina bardzo się denerwowała. – Były momenty, że musiałem żonę zająć czymś innym, aby nie widziała takich momentów, bo wiadomo jak to się odbiera – przyznaje.

Chilijskie zwycięstwo zostało też entuzjastycznie przyjęte przez kibiców, którzy ubolewają, że szybownictwo nie jest w Polsce promowane. – Telewizja więcej mówi o piłce nożnej, bo dostaje więcej czasu na reklamy jeżeli chodzi o piłkarzy, natomiast o szybownikach nie mówi się nic – uważa Marcin Pyszno, kibic z Krakowa.

Sebastian Kawa przyznaje jednak, że o sukcesie zadecydowały nie tylko jego umiejętności. – Udało mi się wykorzystać właściwości tego szybowca, którym dysponowałem, a był to szybowiec Diana polskiej konstrukcji, i udało mi się wyprzedzić, po prostu znokautować innych zawodników, udowodnić, że ten szybowiec szybciej lata niż niemieckie szybowce – podkreśla.

Ciąg dalszy artykułu poniżej

I oby tak było jak na dłużej, a kolejne złote medale będą tylko kwestią czasu.

Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button